soldier-117591_1280
LUDZIE,

Amerykański snajper – bohater czy frajer?

„Snajper” (tytuł oryginalny: „American Sniper”). Film dość głośny, przedstawiający prawdziwą historię człowieka, który okrzyknięty został bohaterem. Człowiek legenda, tak o nim piszą.

„Najskuteczniejszy snajper w historii armii Stanów Zjednoczonych, podczas misji w Iraku zastrzelił 255 osób, z czego 160 trafień zostało oficjalnie potwierdzonych przez Pentagon” – podaje nam Wikipedia na temat Christofera Kyle’a, bo o nim mowa. Otrzymał kilka medali za odwagę, a film na podstawie jego historii zdobył aż sześć nominacji do Oscara.

Emocje dopadają już w pierwszych minutach filmu. Snajper, którego zadaniem jest z ukrycia strzelać do potencjalnego zagrożenia dla jego ludzi. Leży na dachu jakiegoś nędznego budynku w Iraku i widzi małego chłopca, który zaczyna biec w kierunku amerykańskich żołnierzy, trzymając coś w rękach. I na ekranie widzimy wielką rozterkę głównego bohatera. Zastrzelić dzieciaka? A może nie stanowi on zagrożenia? Może tylko biegnie sobie. Eee, nie, chyba jednak chce zaatakować, dobra, zastrzelę go. Pada strzał, dzieciak nie żyje, okazuje się, że faktycznie trzymał w ręku jakiś pocisk. Czyli na śmierć zasłużył.

I właśnie w tej chwili dopadły mnie takie nerwy, że film oglądałam do końca trzęsąc się ze złości jak osika. Bohater, bo pojechał na wojnę i dał sobie wmówić, że tam zabijanie jest w porządku, że robi to dla swojej ojczyzny, chroniąc swoich. Zabił dzieciaka i co z tego? W sumie bez różnicy, przecież i tak w tej francowatej wojnie giną setki tysięcy ludzi, w tym dzieci.

Nie jestem w stanie zrozumieć rozterek tego człowieka. Pojechał, aby zabijać. Robił to świetnie i okrzyknięto go bohaterem. Bo zabijał tych z ciemną cerą. Ocalając przy tym kilku białych. Którzy następnie pójdą i zabiją kilkunastu ciemnych. Jakkolwiek by tego nie policzyć, nijak to nie ma sensu. Człowiek poświęcił swoje życie, poświęcił swoje dzieci, które zostawił i wyjechał na wojnę, aby zabijać dzieci kogoś innego. I przez cały ten czas głęboko wierzył w to, że to jest jego przeznaczenie, że to jego obowiązek, chronić ojczyznę.

Film został nakręcony na podstawie biografii snajpera, która utrzymywała się na liście bestsellerów „New York Timesa” przez 37 tygodni. Chris Kyle w ani jednym momencie nie wyraził skruchy czy żalu z powodu zabicia tylu ludzi. Powtarzał natomiast, że gdyby mógł, zabiłby więcej Irakijczyków, bo zabicie każdego jednego, to zwiększone bezpieczeństwo amerykanów.

Mnie to wygląda na niezłe pranie mózgu, które funduje się tego typu ludziom. Zabijasz dla ojczyzny, chronisz swój kraj, bez Ciebie Ameryka będzie w wielkim zagrożeniu. Przecież nie mogą powiedzieć człowiekowi jadącemu na wojnę po to, aby strzelać innym w plecy, że jedzie zabijać dla jakichś tam baryłek ropy.

Film cały czas trzymał mnie w napięciu. Na samym końcu jednak z niedowierzania zaczęłam kręcić głową i zaciskać szczęki coraz bardziej. Zanim amerykański bohater został pochowany, trumna z jego zwłokami przejechała ponad 320 km w ogromnej procesji pogrzebowej. Tysiące amerykanów zebrało się na poboczach i mostach, aby oddać cześć swojemu bohaterowi.

Ciała ludzi, których zabił dla Ameryki, być może nadal leżą na brudnych ulicach Iraku, pokryte piachem, szczątkami zniszczonych budynków i przybite gwoździem zapomnienia.

Visit Us On FacebookCheck Our Feed
Przeczytaj poprzedni wpis:
gay-26127_1280
Czasami mężczyzna poślubia mężczyznę. Pogódź się z tym.

Lekcje Street Dance w ogólniaku w moim miasteczku. Mysza skacze jak szalona, Misiek się nudzi i gdzieś ma panią instruktorkę,...

Zamknij