Cwaniak Pompka
Jadę do centrum śledczego. Gościa, dla którego mam tłumaczyć, poznałam już dawno, w sądzie. Zaatakował policjanta, który chciał mu sprawdzić dokumenty i dostał wyrok więzienia w zawieszeniu plus karę grzywny i kilkaset godzin do odpracowania, nieodpłatnie oczywiście. Miał tylko ładnie spłacać grzywnę i stawiać się raz w tygodniu do pracy. Nie chciało mu się. Kurator oddał sprawę z powrotem do sądu, ale tam też nie poszedł. Nie będzie przecież tracił czasu na wycieczki.
To go w końcu złapali. I tu wkraczam ja. Gość w celi, ma stanąć przed sądem. Sąd wirtualny tym razem, czyli gość zostaje tam, gdzie jest i łączy się z sądem za pomocą połączenia video. Siadamy w pokoiku z kamerą, cwaniak psioczy, że „o co chodzi, co oni chcą znowu, on czasu nie ma!”. Po kilku godzinach połączyliśmy się z sądem, ale okazało się, że brakuje dokumentów i sprawa zostaje odroczona na następny dzień, a oskarżony ma zostać w areszcie. Się wkurzył, bo on czasu nie ma, pracę straci, żona się będzie martwić, a poza tym on ma w dupie cały ten burdel.
– Jak mnie wsadzą z powrotem do celi, to będę pół nocy napierdalał głową w ścianę! O! I do szpitala pojadę, a nie do sądu. Matoły.
No tak, matoły.
Na drugi dzień jadę znowu. Gość cały i zdrowy. Zdecydował się widocznie nie napierdalać, choć nie wiem, co go odwiodło od tego pomysłu, gdyż był wprost genialny! No ale nic. Łączymy się z sądem, sąd sugeruje, żeby zasięgnął porady prawnej, bo grozi mu więzienie.
– Jakie kurwa więzienie? Jasne! Ciekawe za co! Nigdzie nie pójdę, co oni sobie myślą? Matoły!
Prawnik tłumaczy, że złamał nakaz sądowy, co jest kolejnym przestępstwem. A ostatnim razem wyjaśniono mu, że dostaje wyrok w zawieszeniu na 12 miesięcy, co oznacza, że nie idzie do więzienia od razu, ale jeżeli w ciągu następnego roku popełni jakiekolwiek inne przestępstwo, prawdopodobnie pójdzie siedzieć. No i że niestawianie się do pracy było złamaniem nakazu sądowego, a sąd bardzo tego nie lubi. Gul mu stanął w gardle, spocił się cały, czyli tak jakby dotarło w końcu, że może stąd nie wyjść.
Cwaniak chyba urodził się pod dobrą gwiazdą, bo sąd zadecydował, że bez sensu marnować tyle pieniędzy obywateli, żeby go wsadzić, więc dał mu ostatnią szansę i nie wsadzi go tym razem, ale następnym razem już tyle szczęścia mieć nie będzie!
– A nie mówiłem, że nigdzie mnie nie wsadzą? Matoły!
Gość jest wolny. Muszą tylko wypełnić kilka dokumentów, oddać mu rzeczy i może sobie iść. Funkcjonariusz zasiada więc do komputera, żeby dopełnić formalności.
– Pan się pospieszy, tak? Bo ja czasu nie mam. Nie będę tu stał nie wiadomo ile, bo jestem wolny więc możecie mi nasrać! No pospiesz się, jarać mi się chce. I nie myśl sobie, że będę na nogach do domu wracał. Przywieźliście mnie tutaj to mnie teraz odwieziecie! Ja tu dwa dni przez was siedziałem!
Koleś za biurkiem ma niesamowitą cierpliwość. Robi swoje, nigdzie mu się nie spieszy. Ten się pluje, macha rękami, chce wychodzić, bo przecież jest wolny. Funkcjonariusz w końcu oddaje mu rzeczy i pyta czym wróci do domu.
– No suką, tą samą, którą mnie tu przywieźliście!
Nie ma takiej opcji, funkcjonariusz wystawia mu jednodzienny bilet na pociąg. Gość zaczyna się pluć jeszcze bardziej, że on nie będzie wracał żadnym pociągiem i koniec. I że mogą go w dupę pocałować.
– Ta. Zanim pana wypuścimy, muszę zadać jeszcze jedno standardowe pytanie. Czy miewa pan myśli samobójcze?
– Jasne, cały czas. Kiedyś się leczyłem psychiatrycznie.
– Yyyyy, a teraz jak się pan czuje?
– Do dupy, a co?
– Ma pan tego typu myśli? Co ma pan zamiar zrobić?
– A, kurwa, nie wiem, rzucę się może pod ten pociąg i tyle>
Mruga do mnie okiem i szeptem dodaje: „No! Teraz to mnie na pewno do domu odwiozą, bo się matoły przestraszą”. Normalnie w tym momencie to już nie mogłam wyjść z podziwu, jaki gość jest lotny. Taki to se w życiu da radę.
– Ok. Mówi pan serio o tym pociągu?
– No, ja zawsze mówię serio. To co? Jedziemy?
– Aresztuję pana w obawie o pana własne bezpieczeństwo na mocy paragrafu pierwszego ustawy o Zdrowiu Psychicznym. Może pan zachować milczenie, ale może zaważyć na pana obronie…
Cwaniak zbladł i zdębiał. W życiu nie widziałam bardziej kretyńskiego wyrazu twarzy. Odebrali mu wszystkie rzeczy, zakuli w kajdanki i zamknęli w celi aż do przyjazdu lekarza, który podejmie decyzję, czy można go bezpiecznie wypuścić, czy pojedzie sobie do psychiatryka na leczonko. Matoły.