Do czego służy ludziom Facebook
Pamiętam swój pierwszy zachwyt tym dziewiątym cudem świata. Było to stosunkowo nie dawno, bo jakieś 8 czy 9 lat temu, ale ja zawsze ze wszystkim jestem do tyłu, zwłaszcza z takimi nowinkami. Mój dawny szef kiedyś wspomniał, że jego syn napisał mu na Facebooku jakąś wiadomość. Wklepałam w Google Facebook i stwierdziłam, że na cholerę mi jakaś księga twarzy, bez sensu. Po jakimś czasie mój brat zapytał, czemu nie mam konta na fejsie, że wszyscy mają, tylko nie ja. Jak to wszyscy? Kto wszyscy? Weszłam więc znowu, poszperałam i okazało się, że tam są…wszyscy. No to założyłam konto i ja. I byłam bardziej podjarana niż w momencie rozpakowywania świątecznych prezentów. Bo oto mogę zobaczyć, co porabiają i jak wyglądają moi dawni znajomi. Jarało mnie to bardzo, bo należę do ludzi bardzo ciekawskich. Ciekawi mnie człowiek. Przede wszystkim. Pamiętam, że zawsze, gdy wracałam z uczelni autobusem do domu i było już ciemno, to moim ulubionym zajęciem było zaglądanie ludziom do oświetlonych okien. A Facebook był milion razy fajniejszy!
Pisałam już kiedyś, że jestem łatwowierna. Bardzo. Przyjmuję wszystko, co słyszę i widzę. I tak było z Facebookiem. Teraz jestem już duża i pokapowałam się, że to wszystko to w większości jedna wielka ściema.
Do czego służy ludziom Facebook?
1. Do podglądania innych
To nasuwa się na myśl jako pierwsze. Znasz to uczucie, kiedy udaje ci się wytropić kogoś, z kim nie miałeś kontaktu od dziesiątek lat? Możesz zobaczyć, jak teraz wygląda, czy ma dzieci i ile i co jadł wczoraj na śniadanie. Lepsze niż zaglądanie w okna, zdecydowanie. Jeżeli chcesz wiedzieć kto z kim, gdzie, kiedy, jak i po co, to wiadomo, od razu uderzasz na fejsbuczek. A tam możesz zobaczyć wszystko. Jak twój gderowaty nauczyciel wylewa sobie wiadro zimnej wody na łeb, możesz przypomnieć sobie jak twój były wygląda „po” (była taka moda, że ludzie wrzucali zdjęcia po seksie-wow!), no dosłownie wszystko. Dzień, w którym zdałam sobie sprawę, jakie to jest idiotyczne, był jak strzał w mordę. Kijem. Dotarło do mnie, że jestem zbyt łatwowierna i że w większości Facebook uszyty jest z iluzji.
2. Do tworzenia iluzji
Byłeś mało popularny w szkole? Albo gorzej, byłeś popularny inaczej? Facebook ci pomoże. Możesz utrzeć nosa wszystkim, którzy kiedyś mieli cię za niedorajdę. Wystarczy stworzyć iluzję i mieć nadzieję, że inny to łykną. A nawet jak nie łykną, to pewności i tak mieć nie będą, nie? Znajdź jakieś wspaniałe auto na ulicy, ale takie, że mucha nie siada, stań obok i zrób sobie zdjęcie. Wrzucasz na ścianę i się cieszysz. Bo inni myślą „O żeż!, niech go szlag, jakiej fury się dorobił!”. Potrzebujesz się pochwalić chatą, której nie masz i, co gorsza, możesz nigdy nie mieć? Idziesz do Ikei i robisz sobie selfi w odpieprzonej na amen kuchni, na królewskim łożu i na złotym kiblu, wstawiasz i jest. Masz chatę. Przynajmniej inni tak myślą. Tutaj nie ma ograniczeń. Są ludzie, którzy potrafią wstawić zdjęcie rozłożonej na stole grubej kasy. W takim zbliżeniu żebyś mógł sobie ją dokładnie obejrzeć. Możesz nawet spróbować policzyć. I wtedy wiesz, jaki ktoś jest dziany.
3. Do rozsiewania plotek
Tutaj nie trzeba się wysilać. Plotki tworzą się same. Wystarczy napisać sobie: „Ach, co za wspaniała noc” i informacja idzie w świat. Po jakimś czasie na pewno dotrze do ciebie spowrotem i wtedy będziesz mógł sobie przypomnieć szczegóły, o których sam nie wiedziałeś. Będziesz wiedział, która to była noc, z kim wtedy spałeś, gdzie i po co i nawet jak ci było. Pisząc bowiem taki status, uruchamiasz mechanizm tworzenia. Twoi znajomi zaczynają się zastanawiać, co chciałeś przez to powiedzieć. Z ciekawości podpytują innych i 5 minut i powstaje cała historia! Jak będziesz mieć szczęście, to w przeciągu kilku dni możesz stać się nawet chodzącą legendą. Można też rozsyłać ważne informacje. Jedna z moich koleżanek na przykład dowiedziała się kiedyś, właśnie z fejsa, że jej chłopak już ma inną. Bo zmienił sobie status związku. I cyk. Nie musiał nawet do niej dzwonić, żeby z nią zerwać.
4. Do udowadniania jaki jesteś zajebisty
Tam wszystko jest czarno na białym. Robisz sobie slefi po dwóch godzinach wykonywania starannego makijażu, wklejasz i podpisujesz „Taka sobie ja. Zaraz po przebudzeniu”. I masz, jesteś zajebista. Naturalna piękność. A potem liczysz komentarze. Możesz sobie je skopiować i wkleić na pulpit na przykład. Bo dwieście osób, które masz totalnie gdzieś, napisało ci, że ach, ale pięknie, ach, naprawdę? Musisz być naturalnie piękna, och, jakie niesamowite oczy. I nie powinnaś się przejmować tym, że te same dwieście osób, które dało lajka i napisało, że cud malina, pomyślało sobie „co za idiotka”. W końcu większości z tych osób i tak nawet nie kojarzysz.
5. Do inwigilacji
Korzystają z niego nauczyciele, pracodawcy, rodzice, detektywi. Napiszesz sobie, że się nawaliłeś tanim jabolem na boisku i potem rzygałeś cała noc, a na drugi dzień wie tym nawet woźna w twojej szkole. U mojego M w pracy koleś siedział pół roku na zwolnieniu z powodu depresji, ale co tydzień cała dyrekcja oglądała jego zdjęcia z nocnych wypadów do klubów. Nie popracował długo.
6. Do chwalenia się
Kto z nas nie lubi się chwalić? A już szczególnie, kiedy możesz to robić właśnie na fejsie? Wpisujesz w status, że awansowałeś i wszyscy znajomi już wiedzą. Nie musiałeś im mówić w twarz, bo tak to trochę się człowiek krępuje, nie? Ludzie się chwalą wszystkim. Dziećmi, wakacjami, dokonaniami, nowymi okularami. Raz jeden idiota się pochwalił, że idzie obrabować sklep. Napisał nawet który. I, tak jak pisałam wcześniej, 5 minut i stał się legendą. Bo policja czekała na niego w „umówionym” miejscu, a na drugi dzień mógł o sobie przeczytać w każdym dzienniku. Pamiątka na całe życie.
Jedna wielka iluzja. To fakt. Jednak jest to jedynie skutek uboczny potęgi, jaką jest właśnie Facebook. Gdy korzystamy z niego z głową, może stanowić naprawdę potężne narzędzie, które może nam pomóc. To na Facebooku właśnie powiadamiam o moich wpisach i najwięcej czytelników trafia do mnie właśnie z tego miejsca. To tutaj rozwijają się przeróżne grupy wsparcia, organizacje. To tu powstają akcje zachęcające ludzi do działania. To dzięki Facebookowi, po pięciu dniach poszukiwań, odnalazł się mój pies. Jeżeli mógł odnaleźć się pies, to może również i dziecko. Wszystko jest dla ludzi. Facebook również. Wystarczy jedynie znaleźć złoty środek.