Jak wyjść z życiowego letargu
Ostatnio skontaktował się ze mną jeden z moich czytelników i zadał mi pytanie, na które chciałby ujrzeć odpowiedź na blogu. ”Jak wyjść z życiowego letargu?”. Bardzo ważne i potrzebne pytanie, na które postaram się odpowiedzieć, biorąc to wszystko, jak zwykle, na chłopski rozum.
Co to jest życiowy letarg?
Nie wiem, czy są tacy ludzie, którzy nie popadają od czasu do czasu w taki właśnie letarg. Jeżeli są, to z całą pewnością chciałabym ich poznać. Ja do nich nie należę. Popadam w letarg czasami, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym. Mam jednak nad sobą kontrolę i nigdy nie pozwalam sobie na dłużej pozostać w takim stanie. Taka postawa bowiem, do niczego dobrego cię nie zaprowadzi. Letarg życiowy to taki stan, kiedy to kładziesz się na wietrze i dajesz się unieść. Pozwalasz, aby coś bliżej nieokreślonego przejęło kontrolę nad twoim życiem. Żyjesz tylko dlatego, że się urodziłeś i wierzysz w to, że przeznaczenie i tak zaprowadzi cię tam, gdzie masz dotrzeć, choć sam nie masz zielonego pojęcia, co to takiego. Nic ci się nie chce, a jednocześnie marzysz o wielkich rzeczach, które często są nierealne. Myślisz bardziej kategoriami: „Co by tu zrobić, żeby zostać prezydentem” aniżeli: „Co by tu zrobić, żeby zdobyć szacunek i uznanie” (o tego typu marzeniach pisałam tutaj)
Niby dużo oczekujesz od życia, niby masz wielkie ambicje i zamiary, niby walczysz, a jednak tkwisz w martwym punkcie od lat. Idziesz naprzód, lecz twoja rzeczywistość nie zmienia się, wszystko zostaje na tym samym miejscu. Lunatykujesz. Chcesz, jednak wiecznie coś ci w przeszkadza w osiągnięciu celu.
Jeżeli pozwolisz sobie na trwanie w takim letargu jedynie przez jakiś czas, to jeszcze nie jest najgorzej. Beznadziejna sytuacja jest wtedy, kiedy niby wiesz, co się dzieje, wiesz, że nie tak chciałbyś żyć, a jednocześnie nie robisz nic, żeby to zmienić. Obiecujesz sobie złote góry, ale są to obiecanki cacanki, bo nie jesteś w stanie dotrzymać ani jednego danego samemu sobie słowa.
Nastawiasz budzik na 6:00, chcesz wcześniej wstać, zrobić coś sensownego, zacząć działać, zacząć coś zmieniać. Budzik dzwoni, a ty go wyłączasz i myślisz sobie: „O nie. Nie dam rady teraz wstać. Zrobię to jutro”. Zawodzisz sam siebie.
Znasz to? Miewasz tak? Trwasz w tym? Co zrobić, żeby w końcu się obudzić?
Zrozum jedną podstawową prawdę
Pisałam o tym nie raz (tu, tu i jeszcze choćby tu), jednak jest to najistotniejsza prawda, jaką musisz posiąść, więc będę się powtarzać ile razy będzie trzeba.
Ty i tylko ty jesteś odpowiedzialny za swoje życie i za to, w jakim kierunku podążasz.
Tak, spotykają cię przeciwności losu, tak, poznajesz ludzi, którzy psują ci szyki, tak, miewasz pecha. Nic jednak nigdy nie zmieni tej prawdy. Nikt inny nie odpowiada za twoje życie. Wszechświat też nie. Ani przeznaczenie. Nie ma czegoś takiego. Jesteś tylko ty! I to jest pierwsza podstawowa rzecz, jaką musisz zrozumieć i przyjąć za pewnik. Będziesz napotykać przeszkody na swojej drodze.Jednak od ciebie zależy, w jaki sposób je pokonasz.
Gdy już dotrze do ciebie, że choćby nie wiem co, musisz zacząć działać, bo inaczej nic się w twoim życiu nie zmieni, nie zdarzy się żaden cud, wtedy nie będziesz miał wyjścia, jak po prostu się obudzić. Chyba że chcesz całe życie narzekać na to, że w życiu masz pod górkę i że los ci nie sprzyja. Jeżeli tak, to nie musisz nic robić. Nawet nie czytaj tego do końca.
Zacznij planować drobne rzeczy
Spokojnie. Nikt nie wymaga od ciebie, że oto obudzisz się i będziesz miał jasno nakreślony plan całego twojego przyszłego życia. Dojdziesz do tego, musisz jednak zacząć od małych kroczków. Skoro już wiesz, że wszystko zależy od ciebie, to musisz przecież zacząć działać. Weź kartkę papieru i codziennie rano zapisz sobie jeden cel, który chcesz osiągnąć danego dnia. Niech to będzie coś, co z łatwością jesteś w stanie zrobić, jak np. Pójście na spacer. Sprecyzuj plan najbardziej jak się da, czyli ustal, o której godzinie wyjdziesz, gdzie pójdziesz i ile będziesz szedł. Mając takie wytyczne, będzie ci łatwiej.
Nie przyjmuj żadnych wymówek
Poprzedni krok był banalnie prosty, prawda? Kto z nas tego nie robił? Wszystkie postanowienia noworoczne, wszystkie „od jutra nie jem słodyczy”… Jesteśmy dobrzy w wymienianiu życzeń, bo to nic nie kosztuje. Niestety jesteśmy równie dobrzy w rzucaniu sobie kłód pod nogi, za pomocą niezaprzeczalnie silnych argumentów, które uniemożliwiają nam realizację celu. Ja na przykład rzucałam słodycze codziennie, przez jakieś cztery lata. Cztery lata! I zawsze było: „Nie no, teraz nie da rady, bo mama kupiła kasztanki, ale jak je wszystkie zjem, to wtedy zacznę…”. W rzeczywistości wystarczył mi jeden dzień, żeby przestać jeść słodycze. Jedyne, co musiałam zrobić, to obiecać sobie, że tym razem wytrwam, choćby mi wpychano kasztanki na siłę do buzi.
Daj sobie słowo i stań się…słownym człowiekiem. Nie okłamuj się, nie oszukuj samego siebie, bo to chyba najgorsze, co możesz sobie zrobić. Za każdym razem, gdy pojawia się idealna wymówka, powiedz sobie: „Obiecałem! A ja słowa dotrzymuję!”.
Podnoś poprzeczkę
Ok. Więc jeśli dałeś radę kilka razy, to niech to będzie twój mały sukces, ale… No właśnie. Nie ma laurów, na których można rozpłaszczyć tyłek. Codzienne chodzenie na spacery cię nigdzie nie zaprowadzi (chyba że zabłądzisz na maksa i spotka cię milion przygód i niespodzianek). Masz tylko wyjść z letargu, pamiętasz? I zacząć żyć. A życie to budowanie, ulepszanie, tworzenie, uczestniczenie. Dlatego, gdy już zmusisz się do wykonania kilku prostych zadań każdego dnia, podnieś poprzeczkę. Zacznij planować większe rzeczy, bardziej pracochłonne. W końcu chcesz iść naprzód. Potrafisz dotrzymać słowa danego samemu sobie, więc zacznij to wykorzystywać i obiecuj sobie więcej i więcej.
Nie od razu Rzym zbudowano
Czy wiesz, ile tygodni treningu potrzeba, aby przebiec maraton? Albo ile czasu trzeba się przygotowywać, żeby zdobyć Mount Everest albo jakikolwiek inny szczyt? Czy znasz kogoś, kto postanowił sobie: „Zostanę mistrzem świata w pływaniu!”, a potem po prostu wskoczył do wody, popłynął i zdobył medal? Przyjrzyj się każdej osobie, która osiągnęła sukces. Każda, bez wyjątku, pracowała na to. Nie ma innej drogi, nie ma skrótu, nie ma triku. Jeżeli chcesz do czegoś dojść, musisz zacząć iść w tym kierunku, bez względu na to, co to takiego. A żeby iść, musisz być żywy. Lunatyk też może chodzić, ale tylko w przypadkowym kierunku.
Musisz pamiętać o dwóch rzeczach. Żeby zrobić krok do przodu, musisz obudzić się z letargu. To po pierwsze. A po drugie, zapamiętaj, że im dłużej zwlekasz, tym dalej jesteś, bo czekanie się nie liczy. Kiedy już się obudzisz, będziesz musiał zacząć od początku, od kroku numer 1, a biorąc pod uwagę, że musisz zdążyć przed własną śmiercią, to pozostaje ci tylko jedno: brać się do roboty tu i teraz.