12342542_1646420305627961_441627448680522889_n
STYL ŻYCIA,

Mówiłam Wam już, że należę do sekty?

Podobno wiara w siebie, motywacja i samodoskonalenie to część jakiejś nowej, niebezpiecznej sekty. Sekta „Uwierz w Siebie” wciąga i ponoć jak raz wciągnie to na amen. Od lat jestem więc sekciarą i robię to, co jest głupie, niepotrzebne i w dodatku szkodliwe, staram się rozwijać.

Kto śledzi mój fanpejdż na fejsbuku, to pewnie wie, co robiłam w miniony weekend. Motywowałam się, słuchając przez 8 godzin kogoś, kogo mogłabym słuchać przez 24 godziny na dobę (ale dobre i 8). Chodzi o Mateusza Grzesiaka, jednego z najpopularniejszych  trenerów rozwoju osobistego w Polsce.

Weekend zaczął się w piątek. Wsiadłyśmy w samochód, znaczy ja, Ola i Agata i wyruszyłyśmy do Londynu. Po drodze była kupa śmiechu, bo z dziewczynami się inaczej nie da. Agata wystarczy, że się tylko odezwie i zawsze jest śmiesznie, Ola się przejęła bardzo swoją rolą kierowcy i dawała czadu, zdarzyło jej się nawet przejechać autostradę w poprzek. Nie możliwe? To byście się zdziwili. A ja no to wiadomo, rechoczę ze wszystkiego. Na miejscu odnalazłyśmy swój hotel, zameldowałyśmy się, posiedziałyśmy godzinę w pokoju, śmiejąc się i płacząc na zmianę (to chyba tylko baby tak potrafią i to pewnie i tak nie wszystkie), a potem wyruszyłyśmy na miasto. Najpierw małe zakupy, jakby u nas sklepów nie było, no ale w Londynie są większe i…londyńskie, co nie? Trzeba było skorzystać. Później pyszne meksykańskie jedzonko, a później to już tylko piwo w pubie, czyli pełen relaks, bo się nam należy! Plan był taki, że miałyśmy się wyspać, tak żeby na drugi dzień móc się skoncentrować na tym, co się do nas mówi. Położyłyśmy się więc spać już o 2 w nocy.

12316304_10153412758378198_7022510250635593854_n

Rano śniadanko, szykowanko i poszłyśmy na spotkanie z Mateuszem Grzesiakiem.

I teraz tak. Okazało się już po jakichś pierwszych 10 minutach, że Grzesiak jest niesamowity!  Na spotkanie z nim przyjechało ponad 350 Polaków, nie tylko tych mieszkających na stałe w UK. Nie spodziewałam się aż tylu ludzi, nie wiem w sumie dlaczego. Cieszył mnie widok tylu rodaków, którzy przyjechali po to, żeby czegoś się nauczyć, coś zmienić w swoim życiu, posłuchać kogoś, kto wie dokładnie, na czym to życie polega. To fantastyczne uczucie, ta świadomość, że ludzie chcą się zmieniać, chcą się uczyć, chcą żyć lepiej.

Po rozsunięciu kurtyny, na scenie pojawił się fortepian. I polski pianista, który specjalnie na tę okazję przyleciał do Londynu, grał Szopena. Grał pięknie, a ja poczułam się zmotywowana od samego słuchania tej muzyki. A później na scenę wyszedł Mateusz, powiedział dzień dobry i zaczął nawijać. Ja wiedziałam, że ma gadane, ale żeby przez osiem godzin, bez zająknięcia, nawijać z taką pasją, to naprawdę. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona stylem jego wypowiedzi. Oglądałam jego nagrania setki razy i nigdy nie słyszałam, żeby mówił w ten sposób. Po pierwszej „kurwie” zaczęłam się przednio bawić. Nie, żebym szczególnie lubiła to słowo, ale no, co tu dużo mówić, jestem harpaganem (tak mi mama zawsze powtarzała) i w słowach nie przebierałam nigdy. Na blogu tego nie widać, bo tak chciałam, ale na co dzień się niczego nie wstydzę i klnę jak szewc. I Grzesiak też, się okazuje. I robił to w tak zabawny sposób, że spłakałam się ze śmiechu z pięć razy. Nie tylko ja, cała reszta też. Jest prześmieszny i bardzo, bardzo pozytywny. I niższy niż myślałam. Miałam okazję pogadać z nim chwileczkę.

Nie jestem w stanie opowiedzieć Wam, o czym mówił, bo musiałabym chyba napisać książkę, powiem Wam tylko, że przez te osiem godzin ani razu nie poczułam nudy czy chęci pójścia do domu, pod koniec za to, zaczęłam odczuwać żal, że to już. Siedziałam cały czas, słuchając każdym uchem, jakie mam i przez cały czas czułam ten dreszcz emocji, który mnie ogarnął na samym początku. Mówił o rzeczach tak oczywistych, tak banalnie prostych, które każdy z nas wie, a których z jakiegoś powodu nie dostrzega i może dlatego wszyscy słuchali z taką uwagą. Dobrze się słucha o rzeczach prostych, bo zdajesz sobie sprawę, że wystarczy to, co masz. Każdy z nas ma dostępne te same narzędzia, te same możliwości i szansę na to, aby dojrzeć do zmian. Każdy jest kreatorem swojego własnego życia, wystarczy tylko to sobie uświadomić. I właśnie Grzesiak w tym pomaga, bo pokazuje, jakie to jest łatwe. Łatwe dlatego, że zależne tylko od Ciebie, co jednocześnie może być największą trudnością do pokonania. To, o czym mówił, to rzeczy tak oczywiste, tak logiczne, ale wiadomo, najciemniej zawsze pod latarnią. Ograniczenia, które każdy w sobie ma, skutecznie zmniejszają nasze pole widzenia.

Na sam koniec w sali zgasły światła a Grzesiak włączył nagranie, nad którym pracuje i które ma być gotowe na święta. Przez 5 minut słyszysz głos Grzesiaka na tle muzyki. Po pierwszej minucie stwierdziłam, że coś mu nie wyszło, nie bardzo mi się to podobało. Po piątej minucie wcisnęło mnie w stołek. Dosłownie. Ludzie się poryczeli, zwłaszcza Olka. Nie wiem, jak on to robi, nie wiem, jak inni to odbierają, wiem tylko, że do mnie to trafia i zmusza do refleksji. I wiem, że wrócę po więcej, bo, jak to Grzesiak powiedział, motywacja jest jak papier toaletowy, kiedyś się kończy i wtedy trzeba zacząć nową rolkę.

 

Visit Us On FacebookCheck Our Feed
Przeczytaj poprzedni wpis:
Ja, przeciwko całemu światu
Ja, przeciwko całemu światu

  Poznajcie Martę.   Mira: Marta, gdybyś miała opisać swoje dzieciństwo kilkoma słowami, co byś powiedziała? Rozmówczyni: Gdy byłam dzieckiem,...

Zamknij