Nie bój się żyć
Kocham życie całą sobą, kocham każdą chwilę, którą jest mi dane przeżyć i żyję nie mogąc się wręcz doczekać, aż doświadczę tego wszystkiego, co będzie mi dane doświadczyć.
Ale nie zawsze tak było. Żeby dojść do takiego stanu świadomości musiałam się dużo nauczyć, przede wszystkim o sobie. A uczyć zaczęłam się dopiero nie dawno. Jest tyle rzeczy, które odkryłam dopiero teraz, wystarczyło tylko zmienić punkt widzenia.
Szczęście, takie prawdziwe, przychodzi w momencie, kiedy uświadamiasz sobie, że to, jak wygląda twoje życie, jak przebiega droga, po której idziesz i wreszcie to czy jesteś szczęśliwy, tak naprawdę nie zależy ani od twoich rodziców, ani od partnerów czy dzieci, ani nawet od twojego szefa. To wszystko zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Kiedy w to uwierzysz i przyjmiesz za pewnik, poczujesz, jak ogromny ciężar spada z twoich przygarbionych pleców i jeszcze bardziej przygarbionego umysłu. Nikt nie jest w stanie nam niczego odebrać, jeżeli mu na to nie pozwolimy (nie mam tu bynajmniej na myśli rzeczy materialnych). Ale również nikt nie może nam nic dać, dopóki mu nie pozwolimy. Kierujemy swoim życiem i to od nas zależy, którędy pójdziemy, jakich wyborów dokonamy, w co uwierzymy.
Trik polega na tym, że to wcale nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać. No, bo przecież czyż nie prościej usiąść sobie wygodnie I narzekać? Nie mogę awansować, bo jestem blokowany z każdej strony przez tych, którzy są wyżej ode mnie. Nie mogę być szczęśliwy, dopóki moja żona nie będzie taka czy siaka, nie mogę robić tego, co bym chciała, bo przecież nie mam pieniędzy, nie mam zdrowia, nie mam warunków. Prościej jest tak myśleć i żyć dalej, czekając z założonymi rękami, co też życie nam przyniesie.
A przecież możemy odpowiadać tylko i wyłącznie za siebie i każda próba zawładnięciem drugim człowiekiem tak, aby sprawiał, żebyśmy czuli się szczęśliwi, to jedynie strata czasu.
Pewna bliska mi osoba zwykła mówić:, „kto pod stołem się urodził, ten na stół nie wyskoczy” i jest święcie przekonana, że tak właśnie jest. Mówi, że biedny biednym pozostanie i żadna choćby próba dyskusji na ten temat nie wchodzi nawet w grę. Jednocześnie ta sama osoba jest bardzo religijna, głęboko wierząca. Więc teoretycznie powinna wierzyć we wszystkie cuda opisane w starym i nowym testamencie. A jeżeli wierzy się w cudowne uzdrowienia, wskrzeszenia umarłych, że już nie wspomnę o tym, że wyznawcy religii katolickiej wierzą w to, że Jezus zrodził się z wiecznej dziewicy, to przecież uwierzenie w to, że biedak może stać się bogaczem powinno być banalnie proste. Tym bardziej, że setki tysięcy ludzi na świecie udowodniło, że jest to możliwe. Ale łatwiej i wygodniej jest założyć, że się nie da i koniec, a ci, którym się niby udało to albo oszuści albo wybryki natury. Bo tak, to jeszcze trzeba by coś zrobić, wsiąść odpowiedzialność za to co robimy, a nie daj boże coś nie wyjdzie, to na co czy na kogo zwalić? No, bo przecież nie na siebie.
Taka postawa gwarantuje to, że nigdy nie wyjdziemy poza własne ograniczenia, nigdy nie sięgniemy po coś, co wydaje się być niemożliwym do zdobycia ze strachu, że nam się nie uda. Już prościej uwierzyć w to, że po prostu się nie da.
Szczęściem jest uwierzyć, że wszystko zależy od nas, szczęściem jest nie oglądać się na przeszłość, tylko żyć tu i teraz, czuć się dobrze i mieć powody do wdzięczności. I wreszcie szczęściem jest zdanie sobie sprawy z tego, że szczęście to nie znaczy mieć, a przede wszystkim być. I tej świadomości każdemu gorąco i szczerze życzę.