IMG_3245
NA EMIGRACJI, STYL ŻYCIA,

Tam, gdzie jest twój dom

Kiedy już dorosłam, a było to, kiedy miałam lat 24, byłam dosyć buntowniczo nastawiona do otaczającej mnie rzeczywistości. Nie podobała mi się sytuacja, w które znajdowałam się nie tylko ja, ale całe mnóstwo innych młodych ludzi. Wściekałam się, że tak ciężko trzeba walczyć o to, aby móc normalnie, spokojnie żyć. Wtedy właśnie powiedziałam sobie, że nie chcę tak, że chcę czegoś innego. Postanowiłam zacząć jeszcze raz. Chcąc nie chcąc i tak musiałam to zrobić, ponieważ właśnie wtedy wyszłam za mąż i poszłam „na swoje”, zdana w większości na siebie i męża. Ale ja, a raczej razem wspólnie, postanowiliśmy zmienić całe nasze dotychczasowe życie i zacząć od początku.

Spakowaliśmy z mężem dwie walizki, do których  bez problemu zmieściło się niemal wszystko, co mieliśmy, bo, jako młode małżeństwo, mieliśmy niewiele. Wsiedliśmy w samolot i odlecieliśmy daleko od domu, żeby założyć swój własny. Nie mogliśmy sobie wyobrazić wspólnej przyszłości w naszym własnym kraju, to znaczy mogliśmy, ale takiej przyszłości z całą pewnością nie chcieliśmy, więc postanowiliśmy zacząć gdzieś indziej. Polecieliśmy do Anglii.  Nie był to nasz pierwszy wyjazd, jako studenci, w czasie wakacji, pracowaliśmy za granicą, dużo dalej niż Anglia. Trzy miesiące za pierwszym razem i cztery za drugim wystarczyły, żeby stwierdzić, że to, co jest w naszym kraju, odbiega bardzo daleko od warunków, które są tam, a różnica jest niewyobrażalna wręcz. Wtedy właśnie pomyśleliśmy, żeby po ślubie spróbować gdzieś, gdzie jest po prostu łatwiej żyć. Żyć godnie.

 To było ponad osiem lat temu. Teraz tutaj żyjemy, pracujemy, tutaj urodziły się nasze dzieci, tutaj jest centrum naszego życia. I nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Muszę jednak przyznać, że nie było łatwo i ta decyzja kosztowała nas mnóstwo wyrzeczeń.

Zapłaciłam każdą ceną, którą prędzej czy później, płaci się za podjęcie decyzji o życiu na emigracji. Bywały chwile, kiedy miałam ochotę zostawić wszystko, kiedy miałam ochotę uciec i nigdy nie wracać. Za mną ciężkie chwile początków w obcym kraju, poczucia wyobcowania, tęsknoty za domem, strachu czy się uda, czy też trzeba będzie wracać z tą samą, wytartą walizką i spuszczoną głową w rodzinne strony. Za mną święta przy dwuosobowym stole, z komputerem za plecami i skypowym dzieleniem się opłatkiem.

 Wszystko ma swoją cenę, a cena za życie daleko od kraju, w którym się wychowało i w którym zostało wszystko, co znamy, wszyscy, których kochamy,  jest szczególnie wysoka, ale nigdy, w ciągu ostatnich ośmiu lat, nie żałowałam, że podjęłam taką a nie inną decyzję. Żyję tak jak zawsze chciałam żyć i jestem wdzięczna za to, że dostałam taką szansę. Jak mówią „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Ja znalazłam swój.

IMG_3245
NA EMIGRACJI, STYL ŻYCIA,

Tam, gdzie jest twój dom

Kiedy już dorosłam, a było to, kiedy miałam lat 24, byłam dosyć buntowniczo nastawiona do otaczającej mnie rzeczywistości. Nie podobała mi się sytuacja, w które znajdowałam się nie tylko ja, ale całe mnóstwo innych młodych ludzi. Wściekałam się, że tak ciężko trzeba walczyć o to, aby móc normalnie, spokojnie żyć. Wtedy właśnie powiedziałam sobie, że nie chcę tak, że chcę czegoś innego. Postanowiłam zacząć jeszcze raz. Chcąc nie chcąc i tak musiałam to zrobić, ponieważ właśnie wtedy wyszłam za mąż i poszłam „na swoje”, zdana w większości na siebie i męża. Ale ja, a raczej razem wspólnie, postanowiliśmy zmienić całe nasze dotychczasowe życie i zacząć od początku.

Spakowaliśmy z mężem dwie walizki, do których  bez problemu zmieściło się niemal wszystko, co mieliśmy, bo, jako młode małżeństwo, mieliśmy niewiele. Wsiedliśmy w samolot i odlecieliśmy daleko od domu, żeby założyć swój własny. Nie mogliśmy sobie wyobrazić wspólnej przyszłości w naszym własnym kraju, to znaczy mogliśmy, ale takiej przyszłości z całą pewnością nie chcieliśmy, więc postanowiliśmy zacząć gdzieś indziej. Polecieliśmy do Anglii.  Nie był to nasz pierwszy wyjazd, jako studenci, w czasie wakacji, pracowaliśmy za granicą, dużo dalej niż Anglia. Trzy miesiące za pierwszym razem i cztery za drugim wystarczyły, żeby stwierdzić, że to, co jest w naszym kraju, odbiega bardzo daleko od warunków, które są tam, a różnica jest niewyobrażalna wręcz. Wtedy właśnie pomyśleliśmy, żeby po ślubie spróbować gdzieś, gdzie jest po prostu łatwiej żyć. Żyć godnie.

 To było ponad osiem lat temu. Teraz tutaj żyjemy, pracujemy, tutaj urodziły się nasze dzieci, tutaj jest centrum naszego życia. I nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Muszę jednak przyznać, że nie było łatwo i ta decyzja kosztowała nas mnóstwo wyrzeczeń.

Zapłaciłam każdą ceną, którą prędzej czy później, płaci się za podjęcie decyzji o życiu na emigracji. Bywały chwile, kiedy miałam ochotę zostawić wszystko, kiedy miałam ochotę uciec i nigdy nie wracać. Za mną ciężkie chwile początków w obcym kraju, poczucia wyobcowania, tęsknoty za domem, strachu czy się uda, czy też trzeba będzie wracać z tą samą, wytartą walizką i spuszczoną głową w rodzinne strony. Za mną święta przy dwuosobowym stole, z komputerem za plecami i skypowym dzieleniem się opłatkiem.

 Wszystko ma swoją cenę, a cena za życie daleko od kraju, w którym się wychowało i w którym zostało wszystko, co znamy, wszyscy, których kochamy,  jest szczególnie wysoka, ale nigdy, w ciągu ostatnich ośmiu lat, nie żałowałam, że podjęłam taką a nie inną decyzję. Żyję tak jak zawsze chciałam żyć i jestem wdzięczna za to, że dostałam taką szansę. Jak mówią „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Ja znalazłam swój.

Visit Us On FacebookCheck Our Feed
Przeczytaj poprzedni wpis:
czlowiek
Nie bój się żyć

Kocham życie całą sobą, kocham każdą chwilę, którą jest mi dane przeżyć i żyję nie mogąc się wręcz doczekać, aż...

Zamknij