girl-535251_1280
CHLEBOŻERCY,

Dziewczynka, której nikt nie pomógł

Po tym, jak opublikowałam wywiad z Natalią, odezwała się do mnie Sylwia. Chciała tylko opowiedzieć mi swoją historię. Spytałam, czy mogę opublikować jej list, zgodziła się. Oto on.

Mam na imię Sylwia i niedawno skończyłam 25 lat. Mam wspaniałego i kochającego męża oraz cudownego rocznego synka. I mogę śmiało powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Czasami jednak jest trudno. Najciężej jest wtedy, kiedy dogania mnie przeszłość.

Do dziś, gdy widzę dziewczynkę w białych podkolanówkach, to przeszywają mnie ciarki

Pochodzę z tzw. dobrego domu. Mieszkałam ze starszą siostrą i rodzicami. Większość ludzi dookoła miała nas za wzór dobrej rodziny. Mama ubierała nas jak laleczki. Zazwyczaj nosiłyśmy sukienki, koniecznie białe podkolanówki lakierki. Do dziś, gdy widzę dziewczynkę w białych podkolanówkach, to przeszywają mnie ciarki i czuję się zwyczajnie źle.

Pamiętam, że nigdy nie mogłam się bawić z innymi dziećmi, bo jeszcze bym się pobrudziła.

Gdy miałam siedem lat, moja trzynastoletnia siostra uciekła z domu po raz pierwszy. Wtedy jeszcze nie rozumiałam dlaczego. Często policja przywoziła ją z powrotem do domu, ale kilka dni później znów uciekała. U nas w domu nigdy nie było za dobrze, ale po tych wydarzeniach moi rodzice jakby oszaleli. Zawsze byli bardzo dyscyplinarni, ale wtedy zaczęli oczekiwać bezwzględnego posłuszeństwa z mojej strony. Nie wolno mi było nic poza nauką i chodzeniem do szkoły. Kiedy czasem wracając ze szkoły zatrzymałam się, żeby popatrzeć na trawę i kwiaty albo pobujać się chwilę na huśtawce, w domu czekało mnie piekło. Raz za to, że ubrudziłam sukienkę dostałam takie lanie, że przez dwa tygodnie nie wychodziłam z domu, bo trzeba było ukryć przed światem siniaki.

Zdarzyło mi się zsikać ze strachu

Moi rodzice, w przeciwieństwie do dziadków, pili alkohol tylko od święta. Byli za to strasznie nerwowi. Gdy nie potrafiłam rozwiązać jakiegoś zadania z matematyki to grubym podręcznikiem byłam bita po głowie i nazywana debilem. Jeśli dostałam złą ocenę w szkole to czekała mnie w domu straszna kara. Zdarzyło mi się zsikać ze strachu, gdy dostałam 1 z kartkówki. Moi rodzice wmówili nauczycielowi, że jestem na coś chora i że to dlatego. W szkole nigdy nie płakałam, nie skarżyłam się, właściwie w ogóle nic nie mówiłam poza odpowiadaniem nauczycielom. Inne dzieci miały mnie za snoba i dziwaka, a mi po prostu nie wolno było z nimi rozmawiać i się bawić. Mogłam tylko się przyglądać. Stać z boku ze spuszczoną głową i patrzeć ukradkiem jak życie toczy się obok.

Gdy miałam osiem lat wyszło na jaw, że moja siostra jest narkomanką. Widziałam ją dosłownie przez chwilę, gdy tata golił jej głowę na łyso (za karę), a ona wstała i wybiegła z domu na bosaka i w koszulce. Nie widziałam jej przez następne pół roku. Na naszej dzielnicy zaczęto o nas mówić i zadawać niewygodne pytania, dlatego wkrótce po tym wyprowadziliśmy się. Rodzice remontowali nowe mieszkanie, a mnie oddali na jakiś czas do dziadków alkoholików.

Było ciemno. Słyszałam i czułam jak obok mnie chodzą szczury

Pewnego dnia dziadek pobił babcię, więc uciekłyśmy na działkę. Babcia zamknęła mnie w altance a sama poszła pić ze znajomymi. Zapomniała o mnie. Siedziałam w altance ponad tydzień. Było mi zimno, bo miałam na sobie tylko piżamę i byłam głodna i spragniona. W altance był tylko nadgniły kawałek kurczaka i trochę suchego chleba. Było ciemno. Słyszałam i czułam jak obok mnie chodzą szczury. Do dziś się zastanawiam jak to się stało, że mnie nie pogryzły. Były spokojne i mogłam je nawet po jakimś czasie głaskać. Myślałam, że oszaleję w tej altance. Bałam się, że babcia zapomniała o mnie i umrę z głodu albo zasnę i zjedzą mnie szczury. Po jakimś czasie kolega babci otworzył drzwi i aż cofnął się. Nie dziwię mu się, bo przecież byłam tam zamknięta ponad tydzień i dosłownie siedziałam na swoich odchodach. Powiedział, żebym zabrała babcie, bo nie jest w stanie się ruszyć.

Ledwo wstałam. Poszłam po nią a babci znajomi śmiali się, że taka duża dziewczyna (8-9 lat) a ma osrane portki. Spędziłam z babcią na tej działce miesiąc. Szkoda, że to były wakacje. Może, gdyby to był rok szkolny to ktoś by się zainteresował. Potem rodzice mnie zabrali. Byłam przeraźliwie chuda. Ważyłam wtedy niecałe 25 kg. Nikt nie zabrał mnie do lekarza, mimo że moje zdrowie się znacznie pogorszyło. Bali się, że wyjdzie na jaw ich niedbalstwo. Żebym w miarę szybko utyła, dawali mi dużo słodyczy.

Warto było dostać kilka „szybkich w głowę” i mieć świadomość, że zrobiło się coś po swojemu

Niedługo potem uświadomiłam sobie, że jestem molestowana. To nie tak, że nagle tata zaczął to robić. Robił to odkąd pamiętam, ale ja wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że to złe. Jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie. Zaczęłam się opierać co bardzo go denerwowało. Od tamtego momentu dostawałam w twarz z byle powodu. Jak byłam w gimnazjum spotkałam swoją siostrę. Powiedziała, że ona też była molestowana i dlatego uciekła z domu. Powiedziała też, że zgłosiła to na policji, ale nikt jej nie uwierzył, bo ojciec wszystkiego się wyparł a mama stanęła po jego stronie. Sąsiedzi i znajomi też potwierdzili, że jesteśmy dobrą, przykładną rodziną a rodzice są wzorem wszelkich cnót. Po tej rozmowie z siostrą poszłam do mamy do pracy i o wszystkim jej powiedziałam. O tym, że ojciec mnie dotyka, że traktują mnie jak psa, że rozmawiałam z siostrą, że nie mam przyjaciół i nikt mnie nie lubi ani nie akceptuje, że czuję się źle, że nie chcę dłużej tak żyć. Co zrobiła moja mama? Urządziła ojcu pogadankę. Po tym nic się nie zmieniło, tylko tata zrobił się bardziej agresywny. Zaczęłam się buntować i pyskować. Już nie byłam taka posłuszna i potulna. Fakt, obrywałam za to codziennie, ale warto było dostać kilka „szybkich w głowę” i mieć świadomość, że coś zrobiło się po swojemu.

Kilka razy próbowałam popełnić samobójstwo

Kilka razy próbowałam popełnić samobójstwo. Poszłam do liceum. Nie było łatwo. Kiedy okazało się, że miałam zagrożenie z matematyki, ojciec pobił mnie do nieprzytomności. Gdy się ocknęłam, długo wymiotowałam. Kiedy oprzytomniałam, doszłam do wniosku, że sama zmienię swoje życie. Wieczorem powiedziałam, że odchodzę. Wyśmiali mnie i powiedzieli, że jestem niepełnoletnia i mam gówno do gadania. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Zagroziłam, że albo pozwolą mi odejść i żyć po swojemu, albo wszystkim opowiem, jaką naprawdę jesteśmy rodziną. Kilka dni później już mieszkałam z babcią (tak tą, która zamknęła mnie w altance). Było ciężko. Miałam niecałe 17 lat, chodziłam do szkoły i już ciężko pracowałam a przy babci nie miałam łatwego życia, ale mimo wszystko nie żałuje, że to zrobiłam. Już nikt mnie nie kontrolował. Mogłam robić to na co miałam ochotę.

Kiedy odchodziłam z domu, rodzice powtarzali, że nie poradzę sobie w życiu, nie skończę szkoły, pewnie zacznę się puszczać, narobię sobie dzieci i ogólnie sięgnę dna. Nic z przepowiedzianych rzeczy się nie wydarzyło. Prawdą jest, że było mi ciężko pogodzić szkołę z pracą i często nie miałam co jeść, ale radziłam sobie. Zdałam maturę, zaczęłam rozmawiać z ludźmi, zdobyłam przyjaciół, poszłam na studia i nadal pracowałam. Poznałam swojego przyszłego męża. Znalazłam dobrą pracę. Wzięliśmy ślub, urodziłam syna. Jesteśmy kochającą się rodziną. Sama kreuję swoją przyszłość. Nie zamierzam popełniać błędów moich rodziców.

Chciałabym, żeby ludzie nie patrzyli schematami. To, że dziecko jest pięknie i czysto ubrane nie jest wyznacznikiem szczęścia ani tego, że jest rozpieszczane i ma łatwe życie. Jak czasem oglądam z mężem nasze stare zdjęcia i mam kilka z dzieciństwa to nawet on zauważa, że na zdjęciu jest dziewczynka w ślicznej sukience o białym kołnierzyku i nawet sili się na udawany uśmiech, ale jej oczy są przepełnione smutkiem. Nawet na zdjęciach klasowych rzuca się to w oczy. Potwierdzają, że byłam najsmutniejszym dzieckiem w klasie. Dlaczego nikt z dorosłych nic nie zauważył? Nikt się nie zainteresował? To smutne, że dzieci znajdujące się w podobnej sytuacji, przez większość czasu są niezauważalne.

Postanowiłam opublikować list Sylwii w całości, nie zamieniając tego w wywiad. Sylwia opowiedziała swoja historię tak, że nie trzeba już w sumie o nic pytać. Zastanowiła mnie tylko jedna rzecz.

Sylwię i Natalię łączy jedno. Obydwie nigdy nie powiedziały prawie nikomu o tym, przez co przeszły. Natalia powiedziała tylko swojej terapeutce i tym samym mnie, bo tłumaczyłam dla niej. Sylwia powiedziała tylko swojemu mężowi i mnie. To jedno pytanie nasunęło mi się niemal od razu i oczywiście zadałam jej Sylwii.

– Kiedy byłam jeszcze dzieckiem, to zwyczajnie brakowało mi odwagi. Nie mogłam rozmawiać z innymi dziećmi, więc nie było nawet możliwości. Swoją drogą czasem zastanawiam się, dlaczego właściwie z nikim nie rozmawiałam. Przecież poza domem rodzice mnie teoretycznie nie kontrolowali, więc mogłam na przerwach rozmawiać z innymi, ale tego nie robiłam, bo bałam się, że rodzice mnie przyłapią albo się jakoś o tym dowiedzą. Więc w dzieciństwie to głównie przez strach. Gdy byłam starsza i zaczęłam się buntować rodzicom to czasem myślałam, żeby komuś powiedzieć, ale nie ufałam nikomu i bałam się, że mówiąc jednej osobie, dowie się cały świat. Wstydziłam się tego, a zarazem bałam niewygodnych pytań. Nigdy nie zapomnę jak w liceum jeden chłopak powiedział, że jestem ładna i pogłaskał mnie po włosach a ja odepchnęłam go i zwyczajnie uciekłam. W głowie miałam tylko: „boże ojciec mnie zabije”. Gdy odeszłam z domu starałam się nawiązywać relacje z ludźmi. Szło mi coraz lepiej, ale nikomu nie nie opowiedziałam swojej historii. Było mi po prostu wstyd. Przez pewien czas nawet sama się obwiniałam za to wszystko. Próbowałam znaleźć odpowiedzi, które nie leczyły ran, tylko potęgowały ból. Dałam sobie spokój. Mężowi powiedziałam, bo znaliśmy się już na tyle długo, że mogłam mu zaufać. Zasłużył na prawdę. Nie powiedziałam mu od razu całości. Najpierw powiedziałam o molestowaniu. Powiedział, że przeczuwał, że coś złego mnie spotkało, bo widzi moje zachowanie, gdy mnie dotyka. Z czasem pomału, przy wieczornych rozmowach powiedziałam mu wszystko. Na początku trochę obawiałam się, że odejdzie, bo nie będzie mnie chciał, ale powiedział, że kocha mnie taką, jaką jestem. To on pomógł mi zrozumieć, że w tym wszystkim nie było mojej winy. Że przecież nie prosiłam się o to i to z moimi rodzicami jest coś nie tak, nie ze mną. Przy nim nauczyłam się, że nie wszystko musi być idealne i pod linijkę i już nikt nigdy mnie nie zbije za krzywo zrobiony rysunek, czy plamę na sukience.

Odpowiedź Sylwii trochę mnie przeraziła. Podobnie odpowiedziała mi Natalia, gdy ją o to spytałam. To straszne, jak bardzo można skrzywdzić swoje własne dziecko, nie tylko przez swoje czyny, ale też przez to, że dziecko kocha rodziców bezgranicznie i dopóki nie stanie się dorosłe i nie zrozumie, obwinia siebie za taką, a nie inną sytuację i latami cierpi w samotności Jestem pełna podziwu dla Sylwii i Natalii. To dwie silne kobiety, które mimo wszystkich krzywd, które je spotkały, walczą o siebie i o lepsze życie.

Visit Us On FacebookCheck Our Feed
Przeczytaj poprzedni wpis:
soldier-117591_1280
Amerykański snajper – bohater czy frajer?

"Snajper" (tytuł oryginalny: "American Sniper"). Film dość głośny, przedstawiający prawdziwą historię człowieka, który okrzyknięty został bohaterem. Człowiek legenda, tak o...

Zamknij