Lekarstwo na HIV
Moi ”Chlebożercy” to zwyczajni ludzie. Jednak według mnie, każdy zwyczajny człowiek jest szczególny, wyjątkowy i, w swojej zwyczajności, niezwyczajny.
Aneta, którą chcę Wam dzisiaj przedstawić, jest niesamowita. Nie tylko ze względu na swoją osobowość, którą miałam okazję troszeczkę poznać, ale również przez to, jakich decyzji dokonała w związku ze swoim własnym życiem.
Mira: Na wstępie chciałam Ci bardzo podziękować za to, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać i opowiedzieć swoją historię. Wymagało to wiele odwagi. Czy mogłabyś się w kilku zdaniach przedstawić czytelnikom?
A: Mam na imie Aneta i mam 30 lat. Jestem osobą po przejściach, a mianowicie jestem rozwódką.
M: Jesteś bardzo interesującą osobą w każdym znaczeniu tego słowa, ale dziś chciałabym się skupić głównie na Twoim związku z Mariuszem.
A: Dziękuję, ale uważam się za kogoś zwykłego. I mam nadzieję, że moja historia uświadomi innym, że każdy potrzebuje być szczęśliwy.
M: Kiedy i jak poznałaś Mariusza?
A: Mariusza poznałam 2 lata temu w dziwnych okolicznościach, nie sprzyjających wtedy znajomości, związkowi czy też miłości. Poznaliśmy się w sieci na stronie internetowej “Polish heart”. Czułam się wtedy samotna, zagubiona po rozwodzie, wszystko jeszcze było świeże. Pisało do mnie wielu mężczyzn, ale po jakimś czasie miałam dość i chciałam usunąć swój profil. Większości chodziło o sex i przygodę. Gdy postanowiłam zrezygnować, napisał do mnie Mariusz. Wywarł na mnie wrażenie. Piękne duże niebieskie śmiejące się oczy i taki w nich błysk. Zaczęliśmy pisać do siebie.
M: Rozumiem, że jemu nie chodziło o sex i przygodę?
A: On był inny.
M: Dlaczego?
A: Też już zrezygnowany, podobnie jak ja. Przeszedł wiele w życiu, zmarła kobieta, z która ma dziecko i został sam. Szukał kogoś do wspólnego życia, nie na ulotną chwilę. Był w tym wszystkim bardzo szczery.
M: Co sprawiło, że uwierzyłaś w jego słowa? Przecież w sumie każdy może napisać wszystko, co mu przyjdzie do głowy.
A: Uwierzyłam w jego słowa, bo był realny, od razu chciał wejść na Skype. Rozmawialiśmy o życiu, o tym, czego oczekujemy, przez co przeszliśmy i kogo szukamy.
M: I co się stało później? Pierwsze spotkanie? Miłość od pierwszego wejrzenia?
A: Korespondowaliśmy ze sobą codziennie, ale ciągle było nam mało. To były wakacje, a ja miałam jechać nad morze z przyjaciółmi. Zaproponowałam mu, by przyleciał i pojechał ze mną. To była spontaniczna myśl. I wyszło tak, że pojechaliśmy sami (śmiech). Może to niezbyt odpowiedzialne, ale tak właśnie było. Kiedy go pierwszy raz zobaczyłam, stał na dworcu z ukrytym wielkim bukietem slonecznikow-moje ulubione kwiaty. Zmiękły mi kolana a serce od razu przyspieszyło. Pojechaliśmy nad morze i spędziliśmy tam najwspanialsze chwile.
M: Nie bałaś się?
A: Trochę tak, ale serce podpowiadało mi, że mam się nie bać, że mam zaryzykować. Może oszalałam, ale tak właśnie zrobiłam.
M: Nie przeszkadzało Ci kompletnie, że Mariusz ma dziecko, które sam wychowuje?
A: Wręcz przeciwnie, złapało mnie to za serce, bo który mężczyzna opiekowałby się sam dzieckiem? Niejeden oddal by do mamy lub do domu dziecka i szalałby. Bałam się tylko, bo jego syn jest już na tyle duży, by wszystko rozumieć i ma wykształtowany charakter, ale opowiadał mi o nim. Wiedziałam, jak bardzo potrzebuje kobiecej reki i ciepła.
M: Bałaś się, czy Cię zaakceptuje?
A: Bałam się, że nie dam rady, ze może zawiodę i znowu ten mały chłopiec kogoś straci.
M: Ile miał lat, gdy zmarła jego mama?
A: Cztery, nie pamięta wiele z tamtego okresu. Mariusz przez 3 lata musiał sobie radzić sam.
M: Powiedz czytelnikom, dlaczego Wasz związek jest nietypowy i przez to również wyjątkowy?
A: Dlatego ze Mariusz jest nosicielem wirusa HIV.
M: W którym momencie dowiedziałaś się o tym?
A: Już na początku naszych rozmów. Bardzo szybko mi napisał i dal czas do zastanowienia, czy chce nadal z nim utrzymywać kontakt. To był dla mnie ogromny szok, chciałam się zastanowić, bo pomimo że ma się jakśś tam wiedzę na ten temat, nie żyje się z kimś takim na co dzień. Przez 3 dni się nie odzywałam i czytałam. Czytałam o tym, jak z tym żyć. Bałam się, ale to, w jaki sposób się zaraził, też dało mi do myślenia i sprawiło, że chciałam go poznać bliżej. Po tych 3 dniach sam się odezwał. Ja byłam skołowana, ale to on mnie uświadomił, wyjaśnił mi jak można żyć będąc nosicielem, jak można żyć w związku. Wysłał mi informacje na temat HIV, które dostał od pielęgniarza, który się nim opiekuje.
M: Powiedziałaś, że dało Ci do myślenia to, w jaki sposób się zaraził…
A: Wielu odbiera takie osoby negatywnie, myśląc, ze same sobie zgotowały taki los. W przypadku Mariusza było inaczej. Jego zaraziła umierająca partnerka. Zachorowała na Miastenię i miała mieć przeszczep serca. Mariusz, zanim znalazła się w szpitalu, wiedział o jej zdradach, ale o HIV oboje dowiedzieli się w dniu, gdy miała mieć przeszczep. Lekarze nie zrobili przeszczepu, bo organ mógł by być odrzucony a u niej wykryto już AIDS. I w tym momencie Mariuszowi świat się zawalił, dowiedział się, że jej nie można już pomoc, choroba postępowała bardzo szybko, ponieważ się nie leczyła, nie wiedziała że ma aids. Mariusz w tym momencie bał się też o siebie i synka, czy ich nie zaraziła. Po badaniach okazało się, że dziecko jest zdrowe, a Mariusz jest nosicielem wirusa HIV. W jednym momencie dowiedział się, że został sam, z bólem, złością, chorobą i małym chłopcem.
M: Jak wygląda życie z osobą zarażoną wirusem HIV? Mimo że mamy 21 wiek, ludzie wciąż nie wiedzą zbyt wiele na ten temat, stąd moje pytanie.
A: Zgadza się, każdy myśli „mnie to nie dotyczy”, ja też kiedyś myślałam, że taka wiedza mi nie potrzebna. Życie z taką osobą jest normalne, piję z kubka Mariusza, używam tych samych sztućców, kąpię się pod tym samym prysznicem. Mariusz jest nosicielem w trakcie leczenia.
M: A jak wyglądają kwestie te najbardziej intymne?
A: Sex z prezerwatywą, ale są dni gdzie nawet tego nie używamy, bo poziom wirusa jest niewykrywalny.
M: Nie ma w Tobie strachu? Czy nie wystarczy mała ranka, do której dostanie się jego krew?
A: To musiała by być dużą ilość krwi, duża rana. Mariusz od 4 lat jest pod stałą opieką medyczną i stałą kuracją antywirusową i zagrożenie jest praktycznie zerowe. Od dwóch lat jesteśmy w związku i jestem osobą zdrową.
M: Dowiedziałaś się o wirusie HIV praktycznie zaraz na początku waszej znajomości, czy nie przyszło Ci nigdy do głowy, że może lepiej byłoby zapomnieć o Mariuszu i poszukać innego partnera?
A: Pewnie że wtedy pomyślałam o tym, ale nie chciałam też go zostawić. Był szczery. Może, gdyby sam sobie zgotował taki los, byłby kobieciarzem na przykład, to pewnie by tak było, jednak nie było w tym wszystkim jego winy. Czułam że mnie potrzebuje, a chciałam być komuś potrzebna.
M: Ja rozumiem, ale czy nie bałaś się o siebie? O to, że coś się stanie i się zarazisz?
A: Wtedy się bałam, nie miałam wiedzy, byłam ograniczona.
M: Wtedy się bałaś, jak doszłaś więc do podjęcia decyzji, którą podjęłaś?
A: Podjęłam taką decyzje, ponieważ chciałam zrobić coś dla kogoś, nie tylko dla siebie. Czułam, że mam w sobie tyle miłości i nadziei ze mogę ja mu dać. A lęk? Ogarnęła mnie jakaś taka dziwna siła i chęć oderwania się od szarej rzeczywistości. Lęk jest niczym, kiedy ma się nadzieję i wiarę w drugiego człowieka. Ponadto lęk przed samotnością był większy.
M: Stworzyłaś z Mariuszem rodzinę, nie tylko jesteś jego partnerką i opiekujesz się jego synem, jesteś również matką jego drugiego dziecka. Czy możesz wytłumaczyć, jak to możliwe, że bez przeszkód mogliście się z Mariuszem zdecydować na wspólne dziecko?
A: Tak, jestem szczęśliwą mamą małego aniołka. Wszystko zależy od poziomu wirusa jak wspomniałam powyżej. Jest on regulowany przez leki. Ryzyko, że dziecko będzie chore, było zerowe.
M: Wyjechałaś z Polski i przyjechałaś tutaj, żeby zacząć nowe życie z Mariuszem. Z jaką reakcją ludzi się spotkałaś?
A: Przyznam, że doznałam szoku, niestety w negatywnym sensie. Ludzie na nas dziwnie patrzyli, że ja w ciąży. Powinnam była mieć przecież głowę nisko opuszczoną, a byłam wesoła i szczęśliwa. Nie wiedzieli, że ja i dziecko jesteśmy zdrowi. Niektórzy myśleli, że Mariusz mnie okłamał i że ja nie wiem, że on jest nosicielem. Każdy był w szoku, że byłam w ciąży.
M: Tak, ludzie uwielbiają takie historie i z miłą chęcią budują sobie ideologię na dany temat. A jak jest teraz? Czy ludzie się Ciebie boją?
A: Nie myślę, że się boją. Ja się trochę zdystansowałam może i odcięłam, nie czuję się inna, gorsza ani lepsza, po prostu jestem szczęśliwa. Jeśli ktoś chce mnie poznać, nie odpycham go i jestem otwarta.
M: A jaka była reakcja Twoich najbliższych?
A: Wie o tym tylko moja siostra. Moi rodzice akceptowaliby to, ale nie wiem, czy mam siłę tłumaczyć im, że ich wnuczka jest bezpieczna i ja też. Nie chcę, żeby się martwili, ale pewnie nadejdzie moment, że im powiem. Muszę się zebrać w sobie.
M: Dobrze, ostatnie pytanie, w ogóle niezwiązane z tematem, ale zadałam je moim poprzednim rozmówcom, więc zadam i Tobie. Kto jest ojcem dziecka Kangurzycy z Kubusia Puchatka?
A: (Śmiech) Dobre pytanie!
M: Wiem.
A: Wędrowny kangur ukrywający się w lesie.
M: Ale czemu by się ukrywał?
A: Może jest taki przystojny, że każda by chciała mieć takie małe kangurzątko (śmiech).
M: Dziękuję Ci bardzo za tą rozmowę. Było mi bardzo miło.
Kiedy poznałam tę historię, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że fakt, że Mariusz spotkał na swojej drodze kogoś takiego jak Aneta, zadecydował o jakości jego życia.
Nie wyobrażam sobie, jak ciężko musiało mu być, w momencie gdy uderzył w niego grom z jasnego nieba. Nagle dowiadujesz się, że ktoś, kogo kochasz, nie tylko jest śmiertelnie chory, nie tylko cię zdradzał, ale jeszcze dowiadujesz się o tym, że za czyjąś zdradę będziesz płacił do końca swoich dni.
Świat idzie do przodu, teraz HIV to nie wyrok, rozumiem…Ale czy leki antywirusowe czy cokolwiek innego potrafi uleczyć dogłębnie zranioną duszę? Nie wydaje mi się.
Mariusz znalazł swoje lekarstwo, a Aneta zapewne nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że tak jest. Zrobiła tak wiele dla drugiego człowieka, nie wiedząc tak naprawdę, co robi.
Jestem wzruszona postawą obojga tych ludzi. Takie historie przypominają mi o tym, co w życiu najważniejsze. I dlatego musiałam Wam o tym napisać.