1399004_68712295
LUDZIE, STYL ŻYCIA,

Ciesz się Polaku!

Ładowanie akumulatorów nadal trwa. Jeszcze kilka dni i będziemy wracać do domu, ale za to naładowani, odpoczęci i zrelaksowani. Wypad tylko we dwoje to było to, czego potrzebowaliśmy. I nawet nam nie przeszkadzał ten ulewny deszcz, który lał przez całe trzy dni naszej eskapady. Doszliśmy nawet do wniosku, że właśnie deszcz nam był potrzebny.

Mieliśmy mnóstwo planów, takich jak spacerki po szlakach górskich, wyjazd na Kotelnicę, chcieliśmy nawet zjechać z owej górki na tak zwanych monsterrollerach, ku uciesze M i ku mojemu przerażeniu i przekonaniu, że oto przyjechałam do Białki tylko po to, żeby skręcić sobie kark i wrócić do domu helikopterem. Monsterrollery to coś w rodzaju roweru, tylko jeszcze bardziej przerażające, bo służy do zjeżdżania z górskiego zbocza. Pedałów brak, stajesz, jak na wielkiej hulajnodze i po prostu zjeżdżasz na dół. M się nie mógł doczekać, aż przestanie lać, mi deszcz był nawet na rękę, bo nie umiem jeździć na zwykłym rowerze (znaczy, w sumie, nie jest źle, ale potrafię skręcać tylko w jedną stronę), a co dopiero na czymś takim. I to jeszcze z góry. Na moje szczęście lało non stop, więc nie musiałam udowadniać M, że zjadę na jakimś badziewiu ze szczytu Kotelnicy z palcem w …nosie. Bo lało. A ja nie będę ryzykować. Za rok mu pokażę.

Dzięki wspaniałej pogodzie już w godzinę po przyjeździe odkryliśmy w naszym hotelu spa i saunarium, gdzie spędziliśmy…całe trzy dni. A co! W końcu dowiedzieliśmy się, na czym polega chodzenie do sauny, znaczy takie na poważnie, do prawdziwej sauny, nie do jakiejś basenowej sauenki, gdzie wszyscy wchodzą w strojach kąpielowych, a potem wychodzą, wskakują do basenu i nie odnoszą z owej sauny żadnych korzyści. Miły pan saunator (sauniarz?) powiedział nam, jak prawidłowo korzystać z sauny i tak nam się spodobało, że w sumie robiliśmy przerwy jedynie na jedzenie. No dobra, nie jedynie, ale prawie. I co najważniejsze, żyjemy i wcale nam serducho nie siadło, jak nam wróżyła moja ciocia.

Poza saunarium, odpoczywaliśmy w basenach termalnych, co też jest świetną sprawą, choć jak dla mnie, sauna lepsza. Wody termalne mają to do siebie, że są przede wszystkim gorące. I ponoć dobroczynne dla organizmu, gdyż zawierają dużo cennych minerałów. Z przyjemnością oddawaliśmy się więc relaksującym kąpielom w mineralnej zupie (temperatura wody dochodziła nawet do 40 stopni). Okazuje się, jednak, że nie każdy tak potrafi. Tak po prostu korzystać z dobrodziejstw natury albo tak po prostu cieszyć się…z czegokolwiek. Miny ludzi dokoła mówiły same za siebie. Polaków ciężko zadowolić.

Leży sobie taka pani na zanurzonym w wodzie leżaczku, grzeje tyłek, dodatkowo masując go bąbelkami z jacuzzi, z przyjemności aż zamyka oczy, ale to tylko złudzenie. Oczy przymknęła, bo pewnie jej wody naleciało. Leży, patrzy przed siebie i mówi leniwie: – Ale nam się pogoda nie udała, no nie Heniek? Normalnie szlag może człowieka trafić, taki pech, zobacz na te chmury, no naprawdę, zawsze to samo! – Patrzę przed siebie i ja, chmury są, pada nawet, a ja siedzę w cieplutkiej wodzie i nic a nic mi ten deszcz nie przeszkadza. Okazuje się, że niektórym w grzaniu dupska nawet chmury mogą zawadzać.

Później ta sama pani przechodzi z gracją hipcia (bo duża była, ogromna wręcz) z bąbelkowych leżaczków na bąbelkowe krzesełka, siada i mówi: – Ty Heniek, a czujesz, jak ta woda śmierdzi? Niby mineralna, ale całą przyjemność ten smród zabija! – Aż się zaciągnęłam, sama przyjemność, i nic jej nie zabija (oprócz gderającego hipcia obok), żadnego smrodu nie czuję, może mam katar. I tak sobie myślę, że Polak to nawet na wakacjach się odprężyć nie może, no bo jak, skoro pada, woda śmierdzi i na dodatek z leżaczka na krzesełko trzeba przejść jakieś 5 metrów. Lipa.

Ja już chyba jestem odpolszczona, bo mi było cudnie wprost, deszcz był wspaniały i gdyby nie on, to pewnie nie odpoczęlibyśmy wcale, bo, zakładając nawet, że przeżyłabym zjazd na machinie śmierci z Kotelnicy, to zmęczyłyby mnie spacery górskie i cała masa innych atrakcji, z których trzeba by było skorzystać, bo inaczej to aż by człowieka żal ściskał, że pogoda piękna, a on w saunie gnije. I woda wcale nie śmierdziała i nawet mój hotelowy pokój był w sam raz, a śniadanie było najlepsze, jakie kiedykolwiek jadłam. Sauny cudowne, zniewalająco odprężające, hotel urzekający wręcz a termy wspaniałe. Nawet ten wielki napis „jebać GKS” wyryty ostrym narzędziem na metalowych obrzeżach nowych, luksusowych basenów nie zniesmaczył mnie aż tak, jak zapewne samego, gburowatego do granic możliwości, autora ambitnego napisu. Ja po prostu nauczyłam się cieszyć. Cieszyć wszystkim.

 

Visit Us On FacebookCheck Our Feed
Przeczytaj poprzedni wpis:
holiday-holiday-in-the-sand-backgrounds-wallpapers
Bo wakacje są od tego…

Tak jak się spodziewałam – moje wakacje są świetne! Pogoda taka jaka powinna być, dodatkowo jedna burza dziennie, co stanowi...

Zamknij