images
LUDZIE,

World Trade Center raz jeszcze

11 września 2001. Wróciłam do domu przed południem, po poprawkowym egzaminie z matmy. Tata siedział na kanapie i oglądał jakieś głupoty. Powiedziałam „cześć”, ale głupoty go tak pochłonęły, że chyba nawet nie zauważył, że weszłam. Zerknęłam na telewizor i zobaczyłam ludzi skaczących z okien jakiegoś budynku. Znowu jakiś film katastroficzny. Zajęłam się czymś w kuchni i dopiero gdy spojrzałam na twarz mojego taty, po której spływały łzy, zorientowałam się, że coś jest nie tak. Siadłam koło niego, spojrzałam w telewizor jeszcze raz i wtedy zauważyłam, że to była relacja na żywo z Nowego Yorku. Pamiętam, że tak siedzieliśmy jeszcze ładnych kilka godzin, bez słowa, płacząc i wciąż niedowierzając.

Niby minęło 13 lat, ale wspomnienie jest tak żywe, jakby to było wczoraj. Chyba rzeczy, które nami tak mocno wstrząsają, zostają zapisane bardzo wyraźnie w naszych umysłach i w przeciwieństwie do innych, nie bledną z czasem, nie zacierają się tak łatwo.

Dosyć niedawno natknęłam się w internecie na jakieś zdjęcia z tamtego wydarzenia. Jedna wieża World Trade Center, dwoje ludzi lecących z okna w dół, trzymających się za ręce. To zdjęcie wstrząsnęło mną bardziej niż jakiekolwiek inne. Rodzeństwo? Małżeństwo? Może przyjaciele albo kochankowie? A może zupełnie obcy sobie ludzie…w obliczu takiej tragedii złapali się za ręce i wyskoczyli razem z okna po to, żeby roztrzaskać się na tym samym chodniku, jedno obok drugiego.
Jaki ogromny strach musiał im towarzyszyć. Skacząc, wiedzieli, że to jest koniec, tak po prostu. Chyba każdy człowiek boi się śmierci. Czy dlatego złapali się za ręce? Żeby w ostatnich sekundach swojego życia nie być samemu?
To uświadomiło mi, chyba w najbardziej dobitny sposób, jak bardzo człowiek potrzebuje…drugiego człowieka.

 

Skoczyli z płonących pięter w dół
– jeden, dwóch, jeszcze kilku
wyżej, niżej.
Fotografia powstrzymała ich przy życiu,
a teraz przechowuje
nad ziemią ku ziemi.
Każdy to jeszcze całość
z osobistą twarzą
i krwią dobrze ukrytą.
Jest dosyć czasu,
żeby rozwiały się włosy,
a z kieszeni wypadły
klucze, drobne pieniądze.
Są ciągle jeszcze w zasięgu powietrza,
w obrębie miejsc,
które się właśnie otwarły.
Tylko dwie rzeczy mogę dla nich zrobić
– opisać ten lot
i nie dodawać ostatniego zdania.

/Wisława Szymborska/

Visit Us On FacebookCheck Our Feed
Przeczytaj poprzedni wpis:
_DSC3405
Mój Pies

Odkąd pamiętam, wychowywałam się wśród psów. Dlatego, kiedy założyłam swoją własną rodzinę, pies wydawał mi się naturalną jej częścią, chciałam, żeby moje...

Zamknij