myths_about_alcoholics
LUDZIE, TŁUMACZONE,

O pewnym pijaku słów kilka

To nie jest tak jak Ci się wydaje, Mira, nikt nie wie, jak to jest. Chyba, że inny alkoholik, on rozumie i sam jest nierozumiany. Chciałem przestać, próbowałem, ale nie potrafię na razie, potrzebuję pomocy. Zobacz, trzęsą mi się ręce, patrz!

Tomek ma ponad trzydzieści lat. Od pięciu jest alkoholikiem, od dwóch jest bezdomny. Po detoksie i przed detoksem. Do trzech razy sztuka?

Chcę się zmienić, mam córkę, chcę być normalny, dla niej, chcę żeby miała tatę, wiesz, normalnego, trzeźwego. Dla siebie też chcę, chcę pracować, chcę żyć tak jak dawniej, bo tak jak teraz to ja już nie mogę. Nie mogę spać w nocy, boję się, że umrę, że nagle nie będę mógł oddychać. Codziennie myślę tylko o tym, tylko o tym, żeby się napić i jak zdobyć coś do picia. Oni nie wiedzą, nie rozumieją.

Na detoks czekał bardzo długo, bo okazuje się, że na całe hrabstwo jest dostępne jedno jedyne łóżko w szpitalu, na oddziale psychiatrycznym. I jest niekończąca się lista oczkujących. Od momentu zgłoszenia się po pomoc, do chwili, w której został przyjęty do szpitala na tygodniową odtrutkę organizmu, minął rok. I przez ten czas lekarz kazał mu pić, regularnie, najlepiej co 4 godziny, żeby nie doprowadzić do ataku padaczki, do głodu alkoholowego.

Oni mi każą pić, a ja już nie mogę dłużej, ja chcę przestać. Powiedz im, że ja muszę jak najszybciej, wiem, że jest jedno łóżko, ale ja już muszę, rozumiesz? Powiedz im to. Jestem w więzieniu, we francowatym kiciu, czaisz? Nie chcę pić, ale wiem, że muszę, bo inaczej zaczynam się cały trząść i przewracam się na ulicy, nie mogę iść. I oddychać nie mogę, tak jak bym umierał.

Oprócz detoksu, w Anglii jest dostępny taki program dla alkoholików, polegający na tym, że zaraz po detoksie nie wracają do domu tylko umieszczani są w takiej specjalnej placówce na okres 6 tygodni, żeby nie byli wystawieni na pokusę. Tam mieszkają sami ludzie po detoksie. To, że detoks otrzeźwia twój organizm to nic. Potrzeba czasu, żeby twój umysł stał się trzeźwy, inaczej nie masz żadnych szans. Żeby dostać miejsce w takiej placówce zaraz po detoksie, trzeba pobierać zasiłki. Żeby pobierać zasiłki, trzeba o nie aplikować i jeszcze mieć konto w banku i najlepiej stały adres. Żeby to wszystko ogarnąć, trzeba…trzeba być trzeźwym…lub mieć kogoś trzeźwego do pomocy. Tomek nikogo trzeźwego do pomocy już nie miał. Po detoksie wrócił na ulicę, tam skąd przyszedł. Widziałam go kilka razy „na trzeźwo” ze Spritem w ręce i nie mogłam uwierzyć. Naprawdę świetny facet, piękne oczy, zadziorny uśmiech, inteligentny gość. Gdy z nim rozmawiałam, serce mi rosło z radości, że się udało, że jest trzeźwy, że walczy, że ma siłę.

Jestem z siebie dumny. Nie jest łatwo, bo mieszkam na ulicy, ale jestem silny. Wciąż mam tych samych kumpli, piją przy mnie, a mnie to kompletnie nie rusza, nie obchodzi mnie to. Nie poddam się. Znajdę pracę, znajdę dom, ogarnę się, będę mógł widywać córkę. Do żony już nie wrócę, nie chcę, ale córka to co innego. Śpię w nocy, uśmiecham się, patrz.

Dwa tygodnie później spotykam Tomka na ulicy. Bierze leki, anty-depresanty. Oczy już nie piękne, zamglone, opuchnięte, uśmiech zaniknął, ręce się trzęsą.

Mam problem. Popijam, wiesz? Ale nie dużo, tak trochę tylko. Co? Tak wiem, miałem być silny, ale, kurwa, nie jestem, ok? Ty nie wiesz jak to jest, Mira, nie masz pojęcia. Nie mam do czego wracać, nic nie mam, rozumiesz? Żona nagaduje na mnie córce, nie chce, żebym się z nią spotykał. Nagle, bo wcześniej nie miała problemu i mimo, że piłem, to ją widywałem. Teraz, jak jestem trzeźwy, to mi zabrania, rozumiesz? Nie rozumiesz. Bagno i tyle. A oni nie kminią, o co chodzi! Leki mi dali, cholera jasna!

Rozumiałam i nie rozumiałam. Obecnie Tomek już nie popija, obecnie chleje jak wcześniej, przewraca się, trzęsie i boi się, że nie będzie mógł oddychać. I czeka na kolejny detoks. Czeka na ulicy, pod monopolowym. Jest luka w systemie. Jest detoks, są leki, ale brakuje czegoś, być może najważniejszego, jak dla mnie. Ktoś gdzieś coś przeoczył. A może nie? Może to ja się nie znam? Może to nie działa, może oni wiedzą, rozumieją?

Według mnie, zaraz po detoksie powinno się trafić na terapię, żeby umysł miał szansę otrzeźwieć. Przecież ci ludzie nagle się budzą. Wyobraź sobie, że trzeźwiejesz, bierzesz głęboki oddech i idziesz odnaleźć dom, który kiedyś utraciłeś. Znajdujesz znajome drzwi, pukasz…cisza. Pukasz, zaglądasz przez okna, cisza. A Ty wytrzeźwiałeś, a tam cisza. Po chwili ktoś otwiera, wchodzisz, patrzysz, a to nie Twój dom, coś się zmieniło, niby meble te same, rodzina siedzi na kanapie, tak jak dawniej, a jednak inaczej. Nagle dociera do Ciebie, że to już nie jest Twoje życie, nie Twoja kanapa, rodzina…też jakby nie twoja. Nie czekali, a Ty przecież otrzeźwiałeś. Wracasz pod monopolowy i okazuje się, że Twoi kumple są ci sami i że to dalej Twoi kumple i oni czekali. Nawet mają dla Ciebie flaszkę na powitanie. Nie chcesz flaszki? Jak to? To my tu czekamy, martwimy się, a ty flaszki nie chcesz? To po coś tu przylazł? Idź do pracy, stary, do rodziny, no idź, powodzenia, stary. A jakby co, to wiesz gdzie znaleźć prawdziwych przyjaciół.

Rozumiem, że jest ciężko takiemu człowiekowi, otrzeźwiał, ale dalej jest wyrzutkiem, stracił rachubę, myślał, że ktoś czeka. I nie rozumiem też, nie rozumiem tego, że do takiego człowieka jak Tomek, na trzeźwo nie dociera, że minęło kilka lat, wszystko się zmieniło. Rodzina walczyła, błagała, groziła, później już tylko bezradnie czekała…a później przestała już nawet czekać. Ktoś trzeźwieje i pierwsze, co go ogarnia to myśl o tym, co przepił, zaniedbał. Liczyć na to, że świat stanął tam gdzie się zatrzymał po pierwszej flaszce, a teraz można po prostu włączyć play i żyć dawnym życiem? Oczekiwanie od najbliższych, że siedzieli przez te lata na kanapie i czekali, aż on zapuka, to przecież egoizm. Dlatego Ci ludzie chyba potrzebują terapii, potrzebują wyjaśnienia, potrzebują się na to przygotować, że tak, są trzeźwi, ale życie zaczyna się od początku, tego, co było, już nie ma, że tylko nieliczni mają to szczęście, że ktoś siedzi na tej kanapie i czeka.

Tomek został pod monopolowym, przecież to jego kumple, tylko oni mu zostali. I się martwili.

Powiedz im, Mira, skoro pytają, to im powiedz, że tak, kurwa, myślałem o tym, żeby się zabić, każdego pieprzonego dnia, rozumiesz Mira? Każdego dnia. Rozumiesz? Nie rozumiesz, nikt nie rozumie.

Visit Us On FacebookCheck Our Feed
Przeczytaj poprzedni wpis:
images
World Trade Center raz jeszcze

11 września 2001. Wróciłam do domu przed południem, po poprawkowym egzaminie z matmy. Tata siedział na kanapie i oglądał jakieś...

Zamknij