Przemoc domowa. Czy na emigracji boli bardziej?
Większość spraw sądowych i aresztowań, przy których tłumaczę, dotyczy przemocy domowej. Znaczna większość. Z jednej strony może to oznaczać, że coraz więcej kobiet decyduje się zgłosić takie przypadki na policję, a jest to związane z tym, że w tym kraju przemoc domowa traktowana jest szczególnie poważnie, podczas gdy w Polsce wiadomo, jak to się wszystko odbywa. Jednak zauważyłam, że sama emigracja, to dominująca składowa takich sytuacji.
„Bałam się gdziekolwiek to zgłosić, ale dłużej już nie mogę tego wytrzymać, tak się nie da żyć. Przyjechaliśmy tu z długami i z maleńkim dzieckiem. Za chlebem, za lepszym życiem. I wszystko było pięknie na samym początku, mąż cieszył się z pracy, mieliśmy wystarczająco pieniędzy. Po pewnym czasie jednak zaczął mi wypominać, że tylko on haruje jak wół, a ja nic nie robię całymi dniami. Siedzę tylko z tym dzieckiem i wydaję jego ciężko zarobione pieniądze. Gdy chciałam znaleźć pracę, powiedział, że nie mogę, bo on nie będzie płacił za opiekunkę. I wtedy właśnie zaczął mnie o wszystko obwiniać. Wydzielał mi pieniądze, mówił, że skoro nie pracuję, to będę żyła na jego łasce. A potem to mu przestało wystarczać i zaczął mnie bić, żeby w ten sposób się wyżyć.”
Typowa historia przemocy domowej. Zmieniają się tylko pseudo powody, dla których mąż bije. Jeden nie radzi sobie ze stresem związanym z faktem, że sam musi pracować na całą rodzinę, inny pije, jeszcze inny szybko się denerwuje… Jednak u emigrantek, zaraz po wstępie, następuje dalsza część historii, która powtarza się prawie za każdym razem.
„Powiedział, że będzie sobie robił, co będzie chciał, bo i tak jestem od niego uzależniona. Do mamusi nie ucieknę, bo mamusia w Polsce, do pracy nie pójdę, bo muszę się opiekować dzieckiem, więc bez niego umarlibyśmy z głodu, na policję nie zgłoszę, bo nie znam angielskiego, a nawet jak zgłoszę, to mi odbiorą dziecko, bo nie mam źródła dochodu, a on ma i to on dostanie wyłączną opiekę.”
I te biedne kobiety w to wierzą, wydaje im się, że rzeczywiście stracą dziecko, więc wolą siedzieć cicho. I cierpią latami, aż w końcu prawda wypływa na jaw, bo nie mogą tego dalej dusić w sobie, mówią więc w ogromnym zaufaniu komuś, a często ten ktoś patrzy na to z innego punktu widzenia i dostrzega ukryty absurd. I zgłasza sprawę odpowiednim osobom. I tyle zazwyczaj wystarcza. Kobieta nie musi sama tego zgłaszać, żeby sprawą zainteresowała się policja i opieka społeczna. Często jednak, gdy już pojawia się na horyzoncie opieka społeczna, kobiety widzą, że nie są same, że jest dla nich pomoc, jest jakieś wyjście. I wtedy same zaczynają mówić.
Tłumaczyłam raz dla pewnej rodziny. Mieli trójkę dzieci. Kobieta dostawała manto od czasu do czasu, od samego początku, gdy jeszcze mieszkali w Polsce. Tutaj sprawę zgłosiła pielęgniarka środowiskowa, która przyszła sprawdzić rozwój jednego z jej synów. Zauważyła, że coś jest nie tak i zadała kobiecie, dla której tłumaczyłam, pytanie o to, jak jej się układa z partnerem, na co ona wybuchła płaczem, nie dała rady tego dłużej trzymać w sobie i powiedziała, że mąż ją bije. Pielęgniarka zgłosiła sprawę na policję i do opieki społecznej. Kobieta otrzymała wsparcie i powiedziała o przemocy, która trwała od lat, a jej partner poszedł siedzieć na trzy miesiące. Gdy wyszedł, wrócił do domu, ale wciąż rodzina znajdowała się pod nadzorem opieki społecznej. Na jednym ze spotkań, mężczyzna powiedział, że dostał nauczkę, przeżył szok i że nie ma mowy, żeby kiedykolwiek podniósł rękę na kogokolwiek. ”Nie miałem pojęcia, że można za coś takiego iść do więzienia. W Polsce nie ma o tym mowy, a tu poszedłem siedzieć na trzy miesiące. To były najdłuższe trzy miesiące w moim życiu. Dotarło do mnie, co zrobiłem, jak bardzo skrzywdziłem swoją rodzinę i siebie. Więcej do więzienia nie pójdę!”. Spotkałam jego żonę kilka lat później. Powiedziała, że opieka społeczna odmieniła życie całej rodziny. Przez lata mąż nie podniósł na nią ręki.
Piszę o tym, bo w swojej pracy spotykam coraz więcej kobiet, które przez lata wierzyły w to, że ponieważ mieszkają w obcym kraju, są skazane na życie w strachu. Nie są. Nie ma znaczenia, że są w innych kraju, nie ma znaczenia, że nie mówią w danym języku i nie ma znaczenia to, czy mają dochód, czy nie. Znaczenie ma to, że mają pełne prawo do godnego, bezpiecznego życia. A w kraju, w którym mieszkam to prawo jest szanowane szczególnie.
Jeżeli znasz kogoś, kto boi się mówić, pomóż tej osobie, otwórz jej oczy, wskaż palcem rozwiązanie. Nie udawaj, że to nie twoja sprawa, nie zamykaj oczu, nie odwrcaj głowy. Nigdy nie wiadomo, czy Tobie ktoś kiedyś nie odbierze głosu.
Pomoc dla ofiar przemocy domowej w UK:
http://www.nowezyciebezprzemocy.co.uk/
Polskiego Telefonu Zaufania dla Ofiar Przemocy w Rodzinie
dla osób mieszkających w Wielkiej Brytanii
01270 260106
Bezpłatny Całodobowy Telefon Zaufania dla Ofiar Przemocy Domowej (National Domestic Violence Helpline)
0808 2000 247