Otwórz oczy, zacznij żyć
Nasze oczekiwania względem życia zmieniają się wraz z naszym wiekiem i nabytym doświadczeniem. Podejmujemy decyzję, obieramy kierunek, ruszamy z miejsca…i nagle dzieje się coś, co sprawia, że jednak chcemy iść w drugą stronę. To zupełnie normalna kolej rzeczy.
Niestety, większość z nas w takiej sytuacji się gubi, miota, dezorientuje, aby w końcu poddać się, nie mogąc do końca określić, czego tak naprawdę chce. Na szczęście jest dużo prostszy sposób, niż błądzenie po omacku, w poszukiwaniu kierunku, naszej drogi, która byłaby w pełni przystosowana do naszych potrzeb. Gdyby tak, zamiast tego usiąść i postanowić sobie: „Od dziś będę szczęśliwy”? Tylko tyle. Jest to prostsze, niż mogłoby się wydawać.
Nie prawdą jest to, że w dzisiejszych czasach szczęście to rzadkie zjawisko. Nie prawdą jest też to, że szczęście jest przypisane tylko nielicznym. Każdy rodzi się z przynależnym mu prawem do szczęścia. W momencie zagubienia, niemocy, dezorientacji, lepiej stanąć, pomyśleć i dokonać wyboru. Postanów być szczęśliwym. Żadnych konkretnych planów, strategii, trików.
Wiem, oczywiście, łatwo się mówi. Każdy z nas, idąc przez życie, zdobywa doświadczenie, uczy się, potyka, cierpi, kocha, nienawidzi. I mamy w zwyczaju cały dotychczasowy bagaż doświadczeń dźwigać na własnych plecach, gdziekolwiek byśmy się nie ruszyli.
Kładziemy się każdego wieczora do łóżka z całym tym tabunem, który z dnia na dzień jest coraz cięższy o kolejne przeżycia, krzywdy, ból. Nie ma się co dziwić, że rano wstajemy zmęczeni tą codziennością i całym tym życiem. Jesteśmy zmęczeni tą pozornie ciężką walką, którą trzeba staczać każdego dnia, przez większość naszego życia, po to, aby przez chwilę poczuć się naprawdę szczęśliwym.
Zamiast walczyć, wystarczy tylko podjąć decyzję. Wystarczy zrzucić cały ten tobół z pleców, schować do szafy, a najlepiej wyrzucić przez okno. Nie ma najmniejszego sensu dźwiganie zbędnego balastu na plecach. Nasze przeżycia, krzywdy, cierpienia, pomyłki, których dokonaliśmy w przeszłości, na nic się zdadzą teraz. Jeżeli miały nas czegoś nauczyć, już to zrobiły.
Żyjąc przeszłością, tak naprawdę tylko cofamy się, choć usilnie próbujemy stawiać kolejne, mozolne kroki w przód. Co się stało, już się nie odstanie i nigdy, przenigdy nie będziemy w stanie zmazać tego, co już się dokonało. Jeżeli, z kolei, żyjemy tylko dniem jutrzejszym, tylko przyszłością, tak naprawdę stoimy w miejscu. Nie brniemy ani trochę do przodu.
Rodzimy się jako czysta, niezapisana karta. Nie mamy doświadczenia, wiedzy czy wspomnień. Całkowity początek. Gdy jesteśmy dziećmi, żyjemy jedynie dniem dzisiejszym, bo wczorajszego nie pamiętamy, jutrzejszego nie jesteśmy nawet świadomi. Właśnie dlatego dzieci z natury są beztroskie, pełne życia, po prostu szczęśliwe. Później dorastamy i oto uczymy się od innych, tych bardziej doświadczonych, że szczęście to coś unikatowego. I zaczynamy żyć na kredyt. Kredyt wobec życia.
Mówi się nam, że żeby coś osiągnąć, żeby być kimś, trzeba się uczyć. Chodzimy więc do szkoły, uczymy się, mając przed oczami wspaniałą karierę w przyszłości. Zaciągamy kredyt i spłacamy go teraz, po to, aby w przyszłości być szczęśliwym.
Jak dobrze pójdzie, kończymy szkołę, najlepiej z wyróżnieniem, dzierżąc w dłoni dyplom, a najlepiej trzy, wychodzimy na spotkanie z naszym obiecanym, upragnionym szczęściem, ale okazuje się, że to jeszcze nie teraz. Okazuje się, żeby mieć tą wspaniałą, wymarzoną pracę, karierę, trzeba najpierw nauczyć się pracować. Idziemy więc do pracy, którą uda nam się znaleźć, po to, aby zdobyć doświadczenie. Zaciągamy kredyt, a w oddali widzimy nagrodę.
Być może, jeżeli jesteśmy wytrwali, dostajemy po jakimś czasie tę upragnioną pracę, która miała dać nam niesamowite szczęście, od teraz będziesz kimś, i będziesz ustawiony, czyli szczęśliwy. I jesteśmy szczęśliwi, przez chwilę. Bardzo szybko okazuje się, że jednak do szczęścia czegoś brakuje. Na przykład tej drugiej osoby, z którą można by to szczęście dzielić. Tak więc z byciem szczęśliwym musimy jeszcze trochę poczekać. Następny kredyt.
Znajdujemy partnera życiowego, jesteśmy szczęśliwi, przez chwilę, bo jednak dobrze by było mieć swój dom, samochód czy pokaźne konto oszczędnościowe. Kredyt. I tak do końca życia. I z czasem okazuje się, że ten nasz tobół, przez cały czas spoczywający na naszych plecach, jest tak ciężki, że nie możemy iść dalej. Kładziemy się więc pod jego ciężarem i pozwalamy się przygnieść całkowicie. I tak leżymy pod nim, oddychając.
Na szczęście kredyt wobec życia to nie kredyt w banku PKO, który trzeba spłacić. Kredytu wobec życia spłacać nie trzeba! Wystarczy go zrzucić z pleców i postanowić żyć inaczej.
Nie twierdzę, że należy rzucić szkołę, rzucić pracę, i zacząć przytulać się do drzew. To wszystko jest ważne. Musimy tylko pamiętać o tym, że w szkole nie uczą nas jak być Kimś. Uczy nas tego tylko życie. Jeżeli mu na to pozwolimy.
Ile będziesz żył? Wiesz? Zapewne nie. Jaki ma więc sens życie na kredyt? Jaki ma sens szukanie szczęścia w nieskończoność? Na każdego przychodzi czas i wtedy nagle okazuje się, że nie ma znaczenia, ile miałeś domów, samochodów, ile odznaczeń, wyróżnień, ile sukcesów czy porażek. W jednej chwili okazuje się, że jedyne co się liczy w takim momencie, to to, czy zdążyłeś być szczęśliwy. Uczysz się, pracujesz, zaciągasz kredyty, jeden za drugim, bo kiedyś… A co, jeśli „kiedyś” nie nadejdzie?
Żyjemy tu i teraz i nie ma nic poza tym. Gdyby tak wstać rano i postanowić, że choćby się waliło i paliło, będziemy szczęśliwi choćby dlatego, że dane nam się było obudzić, przeżyć kolejny dzień. Bądźmy szczęśliwi teraz, bo każdy z nas ma niezliczoną ilość powodów do tego, których, w pośpiechu dnia codziennego, nawet nie zauważamy. Bądźmy szczęśliwi z prostego faktu, że po prostu jesteśmy. Wtedy cała reszta sama nas odnajdzie.