Spełnienie marzeń – 7 kroków, które musisz zrobić na drodze do ich realizacji
Na pewno znasz to uczucie, kiedy przymykasz oczy i zagłębiasz się w świecie marzeń. Czujesz się dobrze, relaksujesz się, zaczynasz głębiej oddychać i marzysz, marzysz, marzysz. Kiedy otwierasz oczy, mówisz sobie „ale się zapędziłem” i wtedy przestajesz odczuwać przyjemność, wzdychasz I myślisz: „ech, że też to się nigdy nie spełni”.
Każdy z nas jest inny. Z pewnością znasz ludzi pasjonatów, którzy od najmłodszych lat mają sprecyzowane plany na przyszłość i uparcie dążą do tego przez całe swoje życie. Najlepsi sportowcy, tancerze czy pisarze najczęściej marzyli o tym od najwcześniejszych lat. To są ludzie, którym było trochę łatwiej, mieli pasję. Cała reszta, w tym ja, musi tę pasję powoli odkrywać. I wielu, zbyt wielu, poddaje się przy pierwszej próbie.
Nie poddawaj się. Każdy z nas jest tutaj po coś. Nie jesteś tu przez przypadek, nie jesteś tu dla żartu. Żyjesz tylko dlatego, że się urodziłeś? Pora to zmienić. Zobacz, co możesz zrobić, żeby Twoje marzenia w końcu stały się rzeczywistością.
Bądź marzycielem-realistą
Potrafisz z pewnością zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że jesteś królem Anglii albo że jesteś znowu dzieckiem, albo mężem Cameron Diaz. Nie jest sztuką zagłębianie się w iluzji, która nie ma najmniejszych szans na spełnienie. Każdy z nas to potrafi i każdy z nas zapewne to zrobił choć raz.
Sztuką jest wykreować marzenia, które są realne do spełnienia, nawet jeżeli w tej chwili nie umiemy sobie wyobrazić tego, jak dokładnie miałoby to spełnienie wyglądać. Każdy może stanąć, popatrzeć w niebo i zamarzyć o lataniu. Tylko marzyciel-realista jako jedyny nie będzie czekał, aż urosną mu skrzydła, on będzie szukał innego rozwiązania. Taki właśnie marzyciel stworzył pierwszy samolot.
Pamiętam swoje rozbawienie, kiedy pewnego dnia pewna starsza angielka zapytała mnie czym się zajmuję.
– Jestem tłumaczem.
– Och, naprawdę? Boże, zawsze marzyłam o tym, żeby zostać tłumaczem. To musi być takie fascynujące!
– A w jakich językach mówisz? – zapytałam.
– Tylko po angielsku
Zaczęłam się śmiać, ona ze mną. Tylko że obie śmiałyśmy się z innego powodu. Ją zapewne rozśmieszyło to, że jej własne marzenie wydawało jej się tak absurdalne, że aż śmieszne. Mnie rozśmieszył fakt, że powiedziała to z takim uczuciem tylko po to, żeby po chwili wpaść łbem na mur, który sobie sama przed sobą postawiła.
To są właśnie marzenia iluzje, którym większość z nas się poddaje. Kobiecina miała już za sobą swoje lata świetności, umiała posługiwać się jednym językiem i z tego, co wiem, nie poczyniła żadnych kroków, aby zacząć uczyć się innego języka a mimo to zawsze marzyła o tym, żeby być tłumaczem. Strata czasu.
Odkryj swoje potrzeby
Marzenia rodzą się z nadziei. Zawsze. Przyjrzyj się swoim marzeniom i zobacz, co za nimi stoi, a wówczas pojawi się nowa wizja, która pozwoli ci je zmodyfikować tak, aby oddaliły się one od iluzji. Powiedzmy, że marzysz o tym, że jesteś tym angielskim królem. Nigdy nim nie zostaniesz, to Ci mówię od razu. Nie trać więc czasu. Zastanów się, dlaczego tak chciałbyś nim być. Co by ci to dało? Za każdym marzeniem kryje się jakaś potrzeba. Być może chcesz być poważany, szanowany, pragniesz beztroskiego życia. Zidentyfikuj potrzeby ukryte w każdym marzeniu. To pierwszy krok I bez niego ani rusz. One ukształtują wizję. Zauważysz, że nie musisz być królem, żeby być szanowanym i poważanym. Tak samo, jak nie musisz być ptakiem, żeby móc latać.
Przygotuj się
Jeżeli już dowiesz się, co kryje się za twoimi marzeniami, zapamiętaj to dobrze. Wyobraź sobie, jakbyś się czuł, gdybyś już był poważany, szanowany i wiódł beztroskie życie. Jak traktowaliby cię inni, co byś robił, jak wyglądałoby wtedy twoje życie. Wykreuj nowe marzenie w oparciu właśnie o to. Nie skupiaj się na efekcie końcowym, tym bardziej że może on być całkiem nieklarowny na początku drogi. Wystarczy, że będziesz marzyć o tym, że wszystkie twoje potrzeby znajdują zaspokojenie. A później zaopatrz się w wygodne buty, jakiś kij do podpierania się, gdy będzie pod górkę, plecak z wodą i wyrusz w drogę.
Uzbrój się w cierpliwość
Buty, kij i woda są bardzo ważne. Bo wiedz, że Twoje marzenia nie spełnią się od razu. Musisz do nich przywyknąć. Później musisz je poczuć, musisz w nie uwierzyć a dopiero później musisz wykonać pierwszy krok. A potem następny i następny. Dlatego uważam, że efekt końcowy nie jest tak ważny, ważniejsza jest sama droga do niego. Po drodze będziesz się uczyć, będziesz odkrywać siebie, poznawać swoje potrzeby a wtedy może zdarzyć się coś, czego się nie spodziewałeś. Może pojawić się zupełnie nowa perspektywa, o której wcześniej nie pomyślałeś, bo nie znałeś jeszcze siebie na tyle. Dlatego nie warto przywiązywać się do konkretnego celu, a jedynie do potrzeb, które chcesz zaspokoić. Ponadto zbytnie przywiązanie do efektu końcowego może spowodować, że będziesz się oddalać od swojego marzenia, sądząc, że jest nie do spełniania, podczas gdy tak naprawdę marzysz o czymś innym, tylko twój umysł jeszcze nie jest w stanie tego pojąć, bo wiesz zbyt mało na swój temat.
Otwórz się
To bardzo ważne i po części nawiązuje do poprzedniego punktu. Zaakceptuj fakt, że niewiele wiesz. Choćby Twoje IQ znacznie przekraczało średnią i choćbyś przeczytał wszystkie mądrości tego świata, wciąż niewiele wiesz. A to dlatego, że nie znasz siebie w 100%. A nie znasz siebie w 100% dlatego, że ciągle się zmieniasz. Nie maiłeś nigdy tak, że bardzo chciałeś coś mieć, a po otrzymaniu tego okazywało się, że wcale nie o to ci jednak chodziło? Bądź otwarty, nie zakładaj sobie świadomie klapek na oczy, bo nigdy nie wiesz co możesz zobaczyć i jak to może wpłynąć na twoje marzenia.
Wyjdź ze strefy komfortu
Ile razy to słyszałeś? Założę się, że mnóstwo. I tutaj nie będę oryginalna. Zazwyczaj lubimy działać na znanym terenie, według znanych zasad, w określonym obszarze. Jest tak, ponieważ z natury boimy się tego, czego nie znamy. Dążąc do swojego marzenia dążysz tak naprawdę ku nieznanemu. Bo jeszcze tam nie byleś, jeszcze nie wiesz, jak to jest. Sam widzisz, że aby móc przekroczyć pewien próg, musisz się na to najpierw odważyć.
Usłyszałam kiedyś historyjkę o panu w autobusie, która zapadła mi w pamięci. Otóż wsiada pan do autobusu i kasuje dwa bilety. Ktoś obok zauważa, że pan jedzie sam, pyta więc po co mu dwa bilety. Pan mówi, że na wszelki wypadek. Bo gdyby jeden zgubił, to ma drugi i dzięki temu nie zapłaci kary. No a jak zgubi oba? Pan na to wyciąga trzeci bilet i śmieje się radośnie. No, a gdyby ten trzeci też mu się zgubił? Pan sięga do kieszeni i mówi: „a to mam jeszcze miesięczny!”.
I taki pan sobie jedzie, zabezpieczony na wszelkie sposoby i…odczuwa spokój, zero emocji. Jechałeś kiedyś na gapę? Pamiętasz to uczucie, kiedy autobus dojeżdżał do kolejnego przystanku a ty patrzyłeś na każdego wsiadającego pasażera zastanawiając się: kanar czy nie kanar? Jeżeli jesteś przygotowany na wszelkie ewentualności, to twoje życie jest pozbawione jakichkolwiek emocji. Nic cię nie zaskoczy. Tak myślisz. A gdyby temu panu tak zginął jeszcze ten miesięczny i kanar by go złapał, to, zamiast zapłacić karę, on by się załamał, bo jego plan życiowy legł w gruzach i nie wiedziałby jak się bronić przed emocjami, których nigdy nie miał okazji poznać.
Przejedź się na gapę, skocz z bungee, zjedz ślimaka albo przejdź na czerwonym. Doświadczysz nowych emocji, a każda nowa emocja cię wzbogaci, powie ci coś nowego o tobie.
Nie poddawaj się
To ostatnia rzecz, o której musisz pamiętać i która jest z pewnością najtrudniejszą umiejętnością do okiełznania. Nie poddawaj się. Choćby nie wiem co. Jeżeli się poddasz, to równie dobrze możesz sobie zakupić miesięczny, roczny i jeszcze cały bloczek jednorazowych biletów i jechać spokojnie na ostatni przystanek, bo nie czeka cię już nic. Żyjesz, dopóki walczysz. Inaczej tylko wegetujesz. Przygotuj się do walki, bo to będzie niezbędne. Będziesz musiał walczyć przede wszystkim ze sobą i ze swoimi ograniczeniami. Spotkasz też na swojej drodze milion osób, które cię nie znają, ale będą śmiały ci doradzać, odradzać i w ogóle dyrygować twoim życiem. Mósisz je pokonać. Jechałeś kiedyś samochodem, na pewno. Pomyśl, co by było, gdybyś zatrzymał się na pierwszym zakręcie, bo bałbyś się, że za tym zakrętem może być przepaść. Albo stado krów, albo jakiś idiota jadący pod prąd. Jak daleko byś zajechał? To samo czeka cię na drodze do realizacji siebie. Zakręty. Jeżeli się zatrzymasz ze strachu, to będzie koniec twojej drogi.
Przygotuj się na zakręty, wykształć w sobie ciekawość i wiarę w to, że za zakrętem jest wszystko ok, a to pozwoli ci dojść do końca drogi.
Być może uznasz, że to, co napisałam, już wiesz, bo słyszałeś to już tyle razy. Bla, bla, bla. Gdyby jednak to było zwykłe biadolenie, nigdy bym o tym nie pisała. To, co przeczytałeś jest tylko i wyłącznie moim doświadczeniem. Jestem osobą, która idzie. Wychodzę na jeden pagórek, po to, żeby z niego zejść i wdrapać się na następny. A wszystkiego, o czym napisałam, sama nauczyłam się po drodze. Przekonaj się sam i przeczytaj ten wpis, o jednym z moich życiowych pagórków.
Zanim klikniesz czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu, wiedz tylko jeszcze, że chciałam ci życzyć odwagi, wytrwałości Ii zdrowego rozsądku. I jeszcze wiary. Wiary w to, że możesz być, kimkolwiek zapragniesz.