UKimage
NA EMIGRACJI, STYL ŻYCIA,

Frytki z octem czyli angielskie dziwactwa

Anglia – kraj, jak dla mnie, bardzo specyficzny. Jak bardzo, przekonałam się dopiero, kiedy tutaj zamieszkałam. Jest zupełnie inaczej niż w Polsce i to niemal pod każdym względem, co w niektórych przypadkach, jest rzeczą jak najbardziej pozytywną, ale tylko w niektórych.

Pierwsza podstawowa różnica to oczywiście fakt, że ludzie jeżdżą pod prąd, znaczy jest ruch lewostronny. Na początku powoduje to nie lada dezorientację, a nawet grozi śmiercią lub kalectwem dla tych mniej skupionych. Ja już w pierwszym dniu pobytu zginęłabym tak po prostu na przejściu dla pieszych. Stoję ładnie, patrzę w lewo, nic nie jedzie, idę, więc spokojnie a tu nagle jakiś morderca nadjeżdża z prawej, we mnie prosto, trąbi, no to ja mu macham, żeby się popukał w czoło i nagle dociera do mnie, że on jest ok, że to ja głupia jestem. Zapomniałam, że to Anglia przecież i że tutaj trzeba na odwrót przechodzić, znaczy, w prawo patrzeć. Już pomijam to, że każdy normalny człowiek powinien patrzeć w obie strony przy przechodzeniu, ale to akurat była jednokierunkowa. Gdy już zaczęłam jeździć samochodem, kilka razy zdarzyło mi się wsiąść do auta z lewej strony i się dziwić, gdzie kierownica, że już nie wspomnę o siniakach na prawej ręce, bo ja bieg chce zmienić, a tu drzwi po prawej.

Do jazdy na odwrót można się przyzwyczaić, czego niestety nie można powiedzieć o dwóch kranach przy umywalkach, zlewach i wannach. Kto ma szczęście i mieszka w nowszym budownictwie, ma dwa krany tylko przy wannie, reszta ma je wszędzie. To jest król tutejszych patentów. Po co mieć jeden kran, jak można mieć dwa? Ostatnio odkryłam powód, dla którego z takim upodobaniem montują te kraniki wszędzie. Jak mnie poinformował pewien bardzo miły obywatel Anglii, dawno, dawno temu, kiedy to woda bieżąca występowała jedynie w postaci zimnej, montowali jeden kran. Kiedy już odkryli, jak ogrzać bieżącą wodę, zaczęli montować drugi kranik. Ja rozumiem, wszystko fajnie, ale po co, na co, dwa krany w każdym nowo budowanym domu? Przywiązanie do tradycji czy co? Pod bieżącą wodą się człowiek nie umyje. Garów też nie i w ogóle niczego. Dwa krany, z jednego leci ukrop z drugiego lód. Więc albo wykształcisz w sobie nawyk mycia tzw. zamachowego, albo będziesz się myć dwa razy dłużej, niż normalnie. Mycie zamachowe jest umiejętnością szczególną i polega na tym, że szybko, ale to bardzo szybko, przelatujesz ręką najpierw pod lodowatą potem pod wrzącą wodą. Ale prędkość naprawdę musi być ogromna, tak, żeby woda nie zdążyła cię poparzyć. Tyle, że w wannie, kiedy chcesz umyć np. głowę, ta metoda się nie sprawdzi. Jeżeli w domu ma się tylko wannę i zero prysznica, to najlepiej od razu pozbyć się całego owłosienia w szczególności z głowy, gdyż mycie jej pod dwoma kranami jest bardzo trudne. Do tego wszystkiego należy dodać, że te krany, nie dość, że dwa, to jeszcze są tak krótkie, że woda często leje się po tylnej ściance umywalki.

Kolejny sympatyczny i wyjątkowy patent to sznurek do światła w łazience. Nie ma normalnego włącznika na ścianie, za to w każdej łazience wisi długi sznurek, który pociągnięty w dół, zapala światło. Każdy, kto przyjechał do nas z polski w odwiedziny, na samym początku pytał „ej, a gdzie się włącza światło w łazience?”. Mieszkamy tu ponad osiem lat, ale zawsze, gdy jesteśmy w szpitalu z jakiegoś powodu i M (czytaj mój mąż) idzie do toalety, za każdym razem rozlega się głośny alarm i zlatują się pod kibel pielęgniarki, zaczynają walić w drzwi i wrzeszczeć „wszystko w porządku?. Otóż oprócz białego sznurka włączającego światło, obok wisi takim sam, tyle, że czerwony, który właśnie uruchamia alarm, a że M nie rozróżnia kolorów no to za każdym razem jest ten sam obciach. I zawsze wychodzi i mówi „cholera, jak ja mam je rozróżniać? Przecież oba białe są!”.

Wykładziny w całym domu to następny rewelacyjny pomysł. I pisząc „w całym domu” mam na myśli cały dom, łącznie z kuchnią i łazienką. Trzeba się kąpać tak, żeby nie nalać, bo zgnije, a w kuchni to trzeba się wykazywać perfekcją w każdym calu, nie można sobie pozwolić na wylanie kropelki oleju czy kawy, bo po wykładzinie. Niedawno jednak odkryto, że może tak panele w łazience i kuchni, lub chociaż linoleum może znacznie ułatwić życie i w nowszych domach chętnie ten wynalazek stosują.

Jeżeli chodzi o angielską kuchnię, to być może światowej sławy nie robi, ale może kiedyś. Ich narodowy przysmak to fish and chips, czyli ryba w panierce ociekająca tłuszczem i góra frytek, podane w gazecie. To wszystko polane octem. Notabene stoję kiedyś w kolejce pod budką z frytkami, patrzę a wszyscy do dokoła jedzą bułki. Myślę, co jest? Frytek zabrakło? Ale że kolejka długa, to przyglądam się, główkuję i nagle patrzę, a tu jednemu coś z tej bułki wystaje. Patrzę na menu a tam zaraz po porcji frytek, tuż na drugim miejscu widnieje napis „frytki w bułce”. Ocet opcjonalnie.

Wracając do octu, to mają nawet chipsy o smaku „sól i ocet”. Całe szczęcie, że nie mają (jeszcze) chipsów o smaku płynu do naczyń, gdyż bardzo lubią taki dodatek fo wszystkich dań i napojów. Myjąc naczynia, wkładają je do miski wypełnionej wodą i oczywiście płynem, wyciągają i już, gotowe, odkładają na suszarkę do naczyń, nikomu nie przyjdzie na myśl, żeby to opłukać. Dlatego też ostrzegam nowoprzybyłych, broń Panie Boże, nie przyjmujcie w pracy od nikogo herbaty czy kawy! Im nie szkodzi, bo od dziecka tak mają, ale nam zaszkodzi z pewnością.

Jak widać poza charakterystycznymi czerwonymi budkami telefonicznymi i równie czerwonymi, dwupiętrowymi autobusami, Anglia kryje w sobie wiele innych specyfików, o których jeszcze napiszę, ale to już innym razem.

 

Visit Us On FacebookCheck Our Feed
Przeczytaj poprzedni wpis:
IMG_3245
Tam, gdzie jest twój dom

Kiedy już dorosłam, a było to, kiedy miałam lat 24, byłam dosyć buntowniczo nastawiona do otaczającej mnie rzeczywistości. Nie podobała...

Zamknij