halloween night
STYL ŻYCIA,

Halloween w wersji dla dojrzałych

Pogańskie, znienawidzone przez kościół katolicki, ale jakże zabawne święto! Domy zamieniają się w straszne, nawiedzone zamczyska a dzieciaki szaleją, pukając do każdych udekorowanych drzwi. Szał Halloween. Również u nas, bo dlaczego nie? Dzieciaki czekają na ten dzień dreptając z nogi na nogę, obmyślając kostiumy i makijaże. U Myszy i Miśka ekscytacja sięgała zenitu, kiedy przebrani wybiegli na ulicę i jak opętani latali od drzwi do drzwi drąc się „trick or treat!” i zbierając łakocie. Mysza była pająkową czarownicą i wyglądała rewelacyjnie, a Misiek był najsłodszym piratem kościotrupem, jakiego widziałam.

Ale kto powiedział, że Halloween to święto tylko dla dzieciarni? Starsi też chcą się poszaleć, przebrać, tak dla samej zabawy, bo na cukierkach nam raczej nie zależy. I tak oto ja i moje dwie koleżanki Maryśka O. i Maryśka A. postanowiłyśmy dać się ponieść i rozprostować stare zastałe kości. Tym bardziej, że obie Maryśki są teraz słomianymi wdowami, bo mężowie z dziećmi pojechali do Polski na tydzień, więc skorzystać trzeba! Ja wdową nie jestem i nawet dobrze, bo ktoś z Myszą i Miśkiem przecież zostać musiał.
Babski wieczór, nareszcie. I to jeszcze w noc Halloween.

Miałam długą halloweenową suknię wiedźmy, więc upierałam się, żebyśmy się koniecznie przebrały no bo jak szaleć to szaleć, a poza tym wszyscy w mieście będą przebrani. To był mój najmocniejszy argument i na szczęście zadziałał. Już widziałam siebie, dumnie kroczącą ulicami, w mojej długiej czarowniczej sukni, kiedy M wybuchł gromkim śmiechem i powiedział, że jak się w tym wypuszczę to ktoś mi na bank cheesecakiem (czyli sernikiem) w pysk rzuci i tyle będzie. Kłóciłam się, no bo jakże tak? Dlaczego? Przecież jak się przebierać to się przebierać no i że wiedźma świetnie tutaj pasuje i w ogóle jakim cheescakiem? Powiedział, że laski będą poprzebierane, ale będą wyglądać seksy, a nie jak aktorki z dziewiętnastowiecznej sztuki. Dotarło, no rzeczywiście, takie laski z nas i będziemy się marnować w sukniach do kostek? Poinformowałam o tym czym prędzej obie Maryśki, w obawie, że jeszcze się poprzebierają za jakieś dynie czy coś. I padło na diablice. Seksy w dodatku.

M miał poniekąd rację. Jedyne dwie czarownice w długich sukniach, jakie spotkałyśmy na mieście miały łącznie z jakieś 120 lat, cheesecakiem nikt ich nie obrzucił, ale to może ze względu na ten wiek. Przebrałyśmy się za zmysłowe, seksowne jak diabli Diablice, ale i tak byłyśmy najbardziej wyubieranymi dziewczynami w mieście, jeżeli chodzi o ilość sztuk odzieży na sobie. Cała reszta była przebrana za ladacznice. I to przeróżne, ladacznica pszczółka, ladacznica pielęgniarka, ladacznica króliczek playboya, ladacznica zombie bądź też zwykła ladacznica, po prostu. Nawet była ladacznica królewna śnieżka umazana wszędzie krwią, żeby było halloweenowo. I każda jedna charakteryzowała się tym, że była w pół naga, z prawie wszystkim na wierzchu. Ale nic to, nie przejmując się zbytnio, oddałyśmy się szaleństwu. Zaczęłyśmy od czystego obżarstwa w meksykańskiej restauracji, no bo szaleć na głodniaka to nie w naszym wieku już. Najedzone, udałyśmy się do klubu dla tzw. Starszych (nie starych, ci się bawili pewnie na jakichś potańcówkach), znaczy te najmłodsze ladacznice bawiły się gdzie indziej. Wypiłyśmy po drinku i zabrałyśmy się za opanowywanie parkietu! Się działo. Maryśka A. i Maryśka O. wyglądały seksownie jak nie wiem co, mężowie powinni obgryzać paznokcie za każdym razem, jak im żony na miasto idą! I wszystkie szalałyśmy, jakby jutra miało nie być.

Przetańczyłyśmy kilka ładnych godzin, w końcu stwierdziłyśmy, że jutro jednak raczej  nadejdzie i postanowiłyśmy już skończyć, jeszcze byśmy się mogły odwodnić albo co. Poszłyśmy więc na taksówkę, którą sobie rezolutnie zamówiłyśmy, będąc jeszcze w restauracji  i miałyśmy nadzieję, że przyjedzie wcześniej. Niestety, przyszło nam styrczeć na ulicy w towarzystwie całej masy innych przebierańców ponad godzinę.

Lata już nie te, okazuje się. Czasy, kiedy to się szalało na imprezach do rana, po to tylko, żeby na drugi dzień iść do pracy,  a wieczorem na poprawkę z rozrywki pozostały jedynie w mglistych wspoimnieniach. Wesołe to nie jest, ale co zrobić? W domu byłyśmy około 4 rano. Ja spałam do 15:00, bo nie mogłam się podnieść z łóżka. Maryśka A. ledwo chodzi, tak ją nogi bolą, a Maryśka O. mi się żaliła, że coś jej jakby w karku przeskoczyło. Ale co się naszalałyśmy to nasze!

Visit Us On FacebookCheck Our Feed
Przeczytaj poprzedni wpis:
103Hmjpg
Mam dobrą i złą wiadomość

Znacie to uczucie, kiedy nagle przeszywa Was dreszczyk podniecenia, narasta ciekawość i nie możecie się doczekać, aż usłyszycie ciąg dalszy...

Zamknij